poniedziałek, 31 marca 2014

Uwalnianie tkanin - marzec

Zgodnie z sugestią Liliany z Zapomnianej Pracowni podsumowuję Akcję Uwalniania Tkanin w marcu:

 tunika 



Nie wiem czy mogę tutaj wcisnąć też sweterek. 
Wprawdzie nie szyty, tylko wydziergany, ale zdecydowanie z uwolnionej włóczki :)

sweter dla Młodej



Całkiem sporo tego wyszło. 
A najważniejsze, że udało mi się nie kupić nic nowego :)




niedziela, 30 marca 2014

Upiorny fiolecik


Nietrafiony zakup internetowy - znacie to uczucie, prawda? Kiedy otwiera się paczkę, którą kurier dopiero co dostarczył , a w środku znajdujecie coś co nie bardzo przypomina wasze wyobrażenia o zawartości.


Na szczęście tym razem moje rozczarowanie dotyczyło tylko koloru. Zupełnie nie przypominał tego na ekranie monitora, chociaż oglądałam go na wszystkich trzech dostępnych w domu i na telefonie na dodatek :)
Jakość za to była dokładnie taka jakiej oczekiwałam od wiskozowej dzianiny, ale z racji zupełnie nietwarzowego
(w moim przypadku) odcienia fioletu nie zasługiwała na pokazanie się w niej publicznie.

Oczywiście musiała odleżeć swoje w czeluściach szafy zanim jak Pomysłowy Dobromir, wpadłam na to co z niej mogę uszyć. Bo chociaż nie pokazałabym się w tym fiolecie za dnia, to kto powiedział, że nie mogę paradować w nim nocą. O ile można paradować w pozycji leżącej, bo nocą to ja zazwyczaj jednak śpię :)


Kreacji wieczorowej z niej nie wyczarowałam, ale za to powstały dwie rewelacyjnie wygodne kreacje do spania :)


 
Obie na bazie jednego wykroju (Burda 2/2013 model 127). 
Przetestowałam go już w zeszłym roku - w roli bielizny nocnej sprawdza się równie dobrze, co w formie letniej marynarskiej bluzeczki (bluzeczka dla przypomnienia znajduje się tu). 
Do tego stopnia, że po uszyciu koszuli nocnej poczułam się silnie zmotywowana do doszycia do kompletu pidżamy, zwłaszcza, że nieszczęsnej dzianiny miałam całkiem spory kupon.

Koszula została wykończona troszkę infantylną lamówką z dzianiny w różowo-białą krateczkę. Spora rolka tej lamówki wpadła mi ostatnio w ręce w ulubionym SH i okazało się, że w końcu może się do czegoś przydać.


Lamówka została potraktowana jak pliska i przyszyta w sposób, który już kiedyś pokazywałam w tej instrukcji.


Co się zaś tyczy pidżamy to na całość jednak dzianiny nie wystarczyło. Gacie doszyłam więc z bawełny koszulowej całkiem przypadkiem pasującej kolorystycznie do upiornego fioleciku :) 


Góra musiała nawiązywać do dołu, więc otrzymała ręcznie wyprodukowaną lamówkę ze skosu. Tym razem przyszyłam ją tradycyjnie i długo będę pamiętać ile się przy niej namęczyłam... Ale przynajmniej mam cudnej, babciowej urody "komplet nocny":


Jedyne co mi nie pasuje to wykończenie dołu. Musiało pozostać elastyczne, więc padło na zwykły zygzak, który nie bardzo mi się podoba. Ale mam nadzieję, że wkrótce podejmę ostateczną decyzję co do modelu overlocka idealnego i wtedy sobie je poprawię :)


środa, 26 marca 2014

Żółw w pomarańczach


Czasami przychodzę do pracowni, kiedy trwają zajęcia dla dzieciaków. Mają nieograniczoną wyobraźnię i tworzą niesamowite rzeczy. Niektórymi można się zainspirować.

Obserwowałam na przykład ostatnio jak lepią miseczki z kulek gliny. Najnormalniej w świecie pozazdrościłam i też sobie taką zrobiłam :) 

I powiem wam, że podziwiam te maluchy, bo choć na taką nie wygląda, to jest to technika bardzo pracochłonna. Trzeba mieć sporo cierpliwości, żeby nakręcić tyle kulek, a później jeszcze wylepić nimi formę tak dokładnie, żeby nie pozostawić żadnych szczelin.

Moja wersja "kulkowej" miseczki wygląda tak:


Z zewnątrz niepozorna - podkreślona i przetarta matowym, brązowym szkliwem:


Za to w środku sobie poszalałam :)

Jest niewielka - zaledwie 14cm średnicy i 7cm wysokości. 
Pojemność narzuca ograniczenia co do możliwości użytkowania - wystarczy pewnie tylko na orzeszki, albo moje ulubione rodzynki w czekoladzie :)

  

Być może miseczka dostanie towarzystwo jeszcze dwóch siostrzanych miseczek. 
Ale w innych już sukienkach...


niedziela, 23 marca 2014

Bluzka nie całkiem morelowa

Odkąd uszyłam Młodej bluzkę całkiem spora resztka morelowej dzianiny ciągle wpadała mi w ręce. Przekładałam ją z kąta w kąt i za każdym razem zastanawiałam się co mam z nią zrobić, bo chociaż mięsista i przyjemna w dotyku, to w kolorze, który jakoś nieszczególnie do mnie przemawiał.

Ale w zeszłym tygodniu wpadłam w końcu na pomysł co z tej morelki mogłabym uszyć - bluzkę nie całkiem 
morelową :)


Musiałam tylko czymś ten cukierkowy kolor przełamać i padło na czarną, elastyczną siateczkę. A już w trakcie szycia doszłam do wniosku, że trochę nudnawa będzie, więc dla urozmaicenia dorzuciłam pod siateczkę kilka różyczek wyciętych z koronki. Kwiatki przyszyłam ręcznie... Że też ja zawsze muszę sobie tak pięknie życie utrudniać :) 

Asymetria aplikacji celowa, żeby nie było, że mi koronki zabrakło  na całość ;) 


Koronka ta sama co zawsze - wciskam ją do czego się da, a i tak spory kawał jeszcze został. Zapewne dlatego, że stosuję ją raczej jako wstawki, czy aplikacje, a kupiłam ją z myślą o sukience :)

Zdjęcie na dowód, że przód jest jednak dwuwarstwowy:



Tył już bez szaleństw - zupełnie gładki, rękawy toż samo. Dekolt wykończony pliską z dzianiny, chociaż kusiło mnie, żeby pozostawić niewykończone brzegi.


I w tej wersji mogę już chyba nosić tę landrynkę nie narażając się na uszypliwości ze strony najbliższej rodziny. 
A muszę przyznać, że czasami potrafią baaardzo konstruktywnie (i sugestywnie) skrytykować moje krawieckie poczynania :)  

Poza uszyciem bluzki spotkało mnie w zeszłym tygodniu kilka przyjemnych niespodzianek. A dokładnie dwie i nie wiem, która cieszy mnie bardziej :)

Pierwsza to piękny prezent od bluefairy, która organizując swoją rozdawajkę pomyślała także o tych nieszczęśnikach, którym w takich zabawach nigdy nie udaje się nic wygrać. Dzięki temu mogę się teraz cieszyć cudnej urody broszką. 
I nie tylko broszką, bo w kopercie oprócz niej znalazłam także makramową bransoletkę (prawie się z nią nie rozstaję) oraz woreczek koralikowych przydasiów:


Druga niespodzianka to wygrana w wyzwaniu Szuflady "Afrykański zachód słońca". Mój pomarańczowy talerz został zauważony i doceniony przez szanowne jury. Nagrodą cieszę się tym bardziej, że to pierwsze wyzwanie w którym wzięłam udział.

I tutaj pragnę bardzo podziękować manicie i Caterinie, bo gdyby nie one 
nie wpadłabym na to aby wziąć udział w tej zabawie :)




poniedziałek, 17 marca 2014

W letnich turkusach

Mam fazę na spełnianie zachcianek Młodej. Dopiero co skończyłam nowe rolety i poduszki do jej pokoju, a teraz dostała wiosenny sweterek (bluzeczkę?). I żeby nie było, że kreuję się na matkę idealną to przyznam się, że o obie rzeczy prosiła już coś około roku :) 
Tak, tak - okres oczekiwania jak nie przymierzając na wizytę do specjalisty z NFZ :)


Sweterek wykonany rękoma moimi własnymi, ale według ścisłych wytycznych Młodej. Raglan dziergany nieudolnie od góry, rękawy niestety zszywane. Bez wzorów i upiększeń (jak to u Młodej), same gładkie prawe - nawet ściągaczy brak. 
Przemyciłam tylko małe ażurki, bo z założenia sweterek ma być na temperatury letnie. Założenia owe nie przeszkodziły jednak popędzić mojej dziewoi w nowym sweterku do szkoły, chociaż za oknem pogoda raczej listopadowa, a wiatr duje jak w kieleckim :)

 

Ciemnoniebieskie plisy (to też pomysł Młodej) wywijają się dzięki temu nonszalancko: :)

 

Dawno nie miałam drutów w ręku i zapomniałam jakie to przyjemne. Chyba wydziergam coś podobnego dla siebie. 
Do lata może zdążę :)

Zdjęcia nie najpiękniejsze, ale dziecię moje kategorycznie odmówiło paradowania na zewnątrz przy takiej pogodzie. Dobrze, że w ogóle dało się na te fotki namówić...

 

Na całość poszło 2,5 motka turkusowej "Sonaty" świętej pamięci Aniluxu, a na plisy resztka bawełny z domowych zapasów. Swoją drogą, to po upadku jeleniogórskiej przędzalni mamy jeszcze może jakąś polską firmę produkującą włóczki?

czwartek, 13 marca 2014

Ażurów ciąg dalszy...

Miał być post o szyciu. Ale nie będzie, bo nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pokazać wam nowych skorup. 

Świeżuteńkie, dopiero co wyjęte z pieca.


Przed chwilą przywiozłam je z pracowni. Nie zwlekałam do następnych zajęć, bo po pierwsze - nie mogłam się doczekać efektu szkliwienia nowymi rodzajami szkliw, a po drugie wazon jest prezentem dla mojej teściowej. Z okazji bardzo ładnej, okrąglutkiej rocznicy urodzin. Ciekawi jesteście której? No to wam nie powiem - chyba, że teściowa da pozwolenie :)

Talerz sprawił mi trochę kłopotu. Po pierwszym wypale pomarańczowy kolor zdominował wszystko i aż bił po oczach. Zrobiłam poprawkę i wylądowal w piecu kolejny raz. Teraz przynajmniej nie trzeba przymykać powiek, żeby na niego popatrzeć :)

 


Z wazonem nie było żadnych problemów. Wyszedł dokładnie tak jak sobie zaplanowałam, a nawet jeszcze lepiej. 
To chyba zasługa nowego szkliwa, które już uwielbiam. Trudno uchwycić jego właściwą naturę - może nazwa coś wam podpowie - Rotgoldluster:
 
 

I tak jak nazwa wskazuje, tworzy piękną, lustrzaną powierzchnię. Widać dokładnie (zwłaszcza na pierwszym zdjęciu) jak ładnie odbija się w nim moja musztardowo-żółta bluzka :)

W zależności od kąta padania światła zmienia się wygląd wazonu. Na zdjęciach zrobionych w słońcu lustrzana poświata gdzieś ginęła:


Talerz ma naniesione to samo szkliwo tylko od spodu. Udało mi się uchwycić świetlne refleksy na ścianie, które powstały na skutek odbicia promieni słonecznych:


Zasypuję was ostatnio postami o ceramice, ale moja fascynacja nadal trwa i na razie dość silnie konkuruje z szyciem. 
I bardzo trudno mi nie podzielić się z wami tą pasją i radością jaką mi ona sprawia. 
Dajcie znać kiedy już was całkiem zanudzę :)

 Za namową manity i Cateriny zgłaszam swój pomarańczowy talerz do szufladowego wyzwania w temacie "Afrykański zachód słońca":


A pozostałe prace zgłoszone do wyzwania możecie obejrzeć na stronie Szuflady (klikamy w powyższy banerek).


środa, 12 marca 2014

Kociarskie poduszki II, czyli jak wszyć zamek z zakładką

 
W trakcie poszewkowego szaleństwa (jego skutki znajdziecie w poprzednim poście) zrobiłam mały tutorial z szycia poszewek zapinanych na zamek błyskawiczny z zakładką.  
Głównie dla siebie, żebym nie musiała następnym razem przeliczać wszystkiego od nowa, ale może komuś innemu też się przyda. 

Podane wymiary dotyczą poszewki na standardowy jasiek, czyli 40cmx40cm.


Przód, czyli wierzch:

Wierzch nie stanowi problemu - kroimy kwadrat o wymiarach 42cmx42cm, czyli dookoła mamy 1cm zapasu. Tył jest tylko trochę bardziej skomplikowany :)

Tył, czyli plecki:

Na początku ustalamy na jakiej wysokości wszyjemy suwak. U mnie jest to zazwyczaj 2/3 wysokości, ale można też wszyć go w 1/2 wysokości lub na samym dole. 

Gdybyśmy wszywali zamek kryty to sytuacja byłaby banalnie prosta: do wysokości poszewki dodajemy dodatkowe 2cm (zapas na wszycie zamka), czyli kroimy prostokąt o wymiarach 42cmx44cm i rozcinamy go na dowolnej wysokości.

W przypadku zamka z zakładką wygląda to trochę inaczej, bo musimy dodać większe zapasy.

1. Nasze 40 cm dzielimy na dwie części, przy czym pierwsza powinna mieć mniej więcej dwa razy więcej niż druga, bo założyłam że zapięcie będzie znajdować się na 2/3 wysokości poszewki. Ustaliłam więc, że pierwsza będzie mieć 28 cm, druga 12cm.

2. Teraz trochę matematyki. Do pierwszej (na zdjęciu zaznaczona jako A) musimy dodać materiał na zakładkę (2x3cm) oraz zapasy (2x1cm), czyli:

A = 28cm + 6cm (zakładka) + 2cm (zapasy) = 36cm

Do drugiej, mniejszej części (na zdjęciu zaznaczona jako B) dodajemy tylko zapasy, czyli:

B = 12 cm + 2cm (zapasy) = 14cm

Na tył poszewki potrzebujemy więc kawałka materiału o wymiarach 50cmx42cm. Rozcinamy go na wysokości 14cm:


3. Do mniejszej części (B) doszywamy taśmę zamka, przykładając wierzch zamka do prawej strony tkaniny:


4. Obrzucamy brzegi, ujmując taśmę zamka i zaprasowujemy po prawej stronie:


Stebnujemy z wierzchu:


5. Następnie przyszywamy zamek do drugiej części poszewki (A), pamiętając o tym, żeby ułożyć  oba kawałki materiału prawymi stronami do siebie: 


6. Powtarzamy obrzucanie drugiego brzegu (razem z taśmą zamka):


7. Materiał górnej części poszewki nasuwamy na dolną w taki sposób, by otrzymać zakładkę o szerokości 4 cm (razem z zapasem):

 

Zaprasowujemy, spinamy szpilkami i przeszywamy ujmując w szwie także górną taśmę zamka:


8. Na końcu, z obu stron poszewki robimy blokady stabilizujące całość (wystarczy 4-5cm), przeszywając wszystkie warstwy materiału w sposób pokazany za zdjęciu:


Całość mierzymy jeszcze raz - powinniśmy otrzymać kwadrat o takich samych wymiarach jak przód poszewki, czyli 42cmx42cm:


Teraz wystarczy tylko zszyć wierzch ze spodem i mamy gotową poszewkę zapinaną na zamek błyskawiczny ukryty pod zakład.



Ps. Gdyby ktoś wyraził taką potrzebę, to mogę przygotować 
instrukcję dotyczącą poszewki zapinanej na guziki :)