poniedziałek, 28 września 2015

Bluzka której nie ma


Niby jeszcze jest, ale właściwie to już jej nie ma. Szybko powstała i szybko zniknie. Pewnie dzisiaj zakończy swój krótki żywot w koszu na śmieci. Taki szyciowy eksperyment zakończony fiaskiem. Podobno zdarza się, nawet najlepszym ;)

 

Tak bardzo spodobała mi się ostatnia sukienka Agnieszki (tutaj), że postanowiłam wypróbować wykrój, z którego powstała. Dla ścisłości wykrój na bluzę w rozmiarze młodzieżowym na 164cm wzrostu. O święta naiwności! Może i mam 164 wzrostu, ale na tym podobieństwa rozmiarowe się kończą. 
Lustro też mam, ale jak zwykle strasznie kłamie ;)

Uparta jestem jednak i brnęłam dalej. Przezornie do testów wyciągnęłam z czeluści szafy coś, co bardzo dawno temu upolowałam w sh. Dzianiny jak widać było całkiem sporo, ale poświęciłam jeszcze koszulkę męża.


Pewnie już się domyśliłyście, że granatowa wstawka na przedzie nie była zaplanowana? No nie była, ale przyznać muszę, że to jedyny element, który mi się w tej bluzce podoba.


Cała reszta jest do bani - rękawy są za wąskie w ramionach, przez co całość podjeżdża do góry i miałam problemy z wykończeniem dekoltu. Dół dzięki wstawce został poszerzony, ale nie układa się tak jak powinien. 


A dzianina z odzysku - szkoda gadać. Może i dziewczyny wynajdują w sh perełki, ale ja trafiłam na wyjątkowy niewypał. Chyba mnie ten print omamił, albo ujrzałam potencjał w ilości, bo nie przyjrzałam jej się dokładnie. Jakość zerowa - mimo, że cienka to sztywna, a najciekawsze, że podczas szycia (igłą do dzianin) porobiły się dziurki :(  

 

Ale najlepsze zostawiam na koniec - przedzierając się przez zarośla (oczywiście w poszukiwaniu idealnego miejsca do zdjęcia ;)) zahaczyłam o gałąź. I dodatkowo mam śliczną dziurę w prawym rękawie :) Teraz to się nawet do noszenia po domu nie nadaje.









poniedziałek, 21 września 2015

Grochy na niepogodę



Nie da się ukryć, że letnie upały odeszły już w zapomnienie. 

Spoglądając przez okno zaraz po przebudzeniu zamiast dawki słonecznej energii coraz częściej otrzymuję widok poszarzałego nieba i snujących się porannych mgieł. Ma to swój niezaprzeczalny klimat, ale nie najlepiej wpływa na samopoczucie.

 
Zaczyna się także robić coraz chłodniej, ale tu nie będę narzekać. Wakacyjne temperatury były tak męczące, że teraz cieszy mnie kiedy słupek termometru spada poniżej 20 stopni. Pewnie przestanę się tak cieszyć kiedy zejdzie poniżej zera, ale mam nadzieję, że jeszcze zdążę nasycić się złotą jesienią :)


Żeby wrześniowy chłodek nie dał mi się zbytnio we znaki popełniłam krótki płaszczyk. Albo wdzianko jak kto woli, bo to model bez zapięcia.

Burda 12/2012 model 117

 

Burda przewidziała wprawdzie pasek, ale u mnie go brak. Tak krawiec kraje jak mu materiału staje, a ja  miałam do dyspozycji tylko trzy kawałki wełny, z których najdłuższy miał 1mb. Zabrakło właśnie na wspomniany pasek :) 
I nie tylko na pasek, bo płaszcz jest także sporo krótszy od oryginału, a rękawy proste zamiast rozszerzanych. Ale jakimś cudem udało się wykroić całość, więc nie będę narzekać na te małe niedostatki.
 
 

Przymusowe zmiany w wykroju zrekompensowałam sobie wnętrzem. Od spodu szary płaszczyk dostał podszewkę w grochy i intensywnie czerwoną wypustkę:




Płaszczyk został bardzo pozytywnie zaopiniowany przez moje nastoletnie dziecię. Czyli nie ma zmiłuj - czeka mnie powtórka z rozrywki w rozmiarze 34:)
 


poniedziałek, 14 września 2015

Niezwykły szary zwyklak


Burda 9/2015 model 116. 

Wpadła mi w oko już w burdowych zapowiedziach, więc kiedy ze skrzynki na listy wyciągnęłam wrześniowy numer od razu zabrałam się za szycie. 


W rezultacie sukienkę miałam gotową jeszcze przed pojawieniem się tej Burdy w sprzedaży, bo prenumerata dociera do mnie zawsze dwa, trzy dni wcześniej.



 Tempo ekspresowe - taka szybka, to jeszcze chyba nigdy nie byłam :)

Gorzej było ze zrobieniem zdjęć. Pech chciał, że kiedy ją szyłam to panowały jeszcze afrykańskie temperatury. Grubsze punto niekoniecznie nadaje się na taką pogodę :)


Sukienka musiała odwisieć swoje w szafie i teraz, kiedy upały odeszły w niepamięć mogę w końcu pokazać wam ją bez obaw, że dostanę udaru :)


Model mogę polecić, szyje się bezproblemowo. Wprowadziłam wprawdzie małe zmiany, bo zamiast zalecanej wełnianej flaneli użyłam grubszego punto. Dzięki temu nie musiałam wszywać suwaka i mogłam pozbyć się podszewki. Zwęziłam i skróciłam rękawy, bo tak mi po prostu wygodniej.

 
Najbardziej podoba mi się nietypowy dół. Kliny rozszerzają się na tyle i tworzą coś na kształt małego godetu. Dzięki niemu szary z pozoru zwyklak już taki zwyczajny nie jest :)