Dopiero świadomość zbliżających się ferii podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody i ze zdumieniem stwierdziłam, że Młoda w czymś na te narty jechać musi. Czytające ten tekst matki niech się nie stresują - dziecko chodziło w ciepłej czapce - tylko, że przypadkiem należy ona do mnie :). A raczej należała...
Z kubkiem gorącego kakao i drutami w ręku zasiadłam przed telewizorem i zabrałam się do roboty. Dziergało się całkiem nieźle, więc z rozpędu popełniłam jeszcze szyjogrzej vel komin, bo ten element odzieży młoda również "pożyczyła" ode mnie. Zaczynam odczuwać na własnej skórze (a raczej garderobie), że mam w domu nastoletnią córkę :)
Obie części kompletu robiłam bez wzoru. Nic specjalnego, bo zwykły wzór warkoczowy, ale ja bez warkoczy na zimowej odzieży obejść się nie mogę. Im więcej tym lepiej :)
Pomyślałam sobie, że może przyda się komuś opis jak taki pompon zrobić. Mnie nauczyła tego sposobu mama, gdy byłam jeszcze całkiem młodym dziewczęciem - w erze przedinternetowej :) Teraz bez problemu można dostać specjalne przyrządy do produkcji pomponów, ale ten sposób jest na pewno szybszy i co tu kryć - dużo tańszy :)
Potrzebny nam będzie kawałek grubszej tektury, z której wycinamy dwa kółka o średnicy odpowiadającej wielkości docelowej pompona.
Kółka przecinamy w jednym miejscu.
Oba kółka składamy razem, w taki sposób aby nacięcia się pokrywały i nawlekamy na nie włóczkę:
Nawlekamy, nawlekamy i jeszcze nawlekamy... do momentu, w którym uznamy, że pompon będzie wystarczająco puchaty :)
Rozcinamy nawiniętą włóczkę wzdłuż obwodu, wsuwając nożyczki pomiędzy kółka:
Kółka lekko rozsuwamy i pomiędzy nimi związujemy jak najciaśniej kawałek włóczki:
Zsuwamy kółka, przystrzygamy wystające niteczki i pompon gotowy...
Czapka jak widać na załączonym obrazku była zdecydowanie za ciasna. Zjeżdżała nawet z dużo mniejszej łepetyny mojego dziecięcia :)
Po radykalnej przeróbce (czyt. spruciu i zrobieniu od nowa :)) wygląda tak:
Szyjogrzej zeszłoroczny, ale też uległ małemu liftingowi, bo rozciągnął się niemiłosiernie i zwisał smętnie zamiast pięknie otulać moją szyję ;) Został skrócony o jakieś 30cm i tym sposobem odzyskałam trochę włóczki z której to mają powstać pierwsze w moim życiu własnoręcznie wydziergane rękawiczki... Tylko, że jakoś marnie mi to idzie, bo zaczynam już po raz trzeci...
W ramach odstresowania, na prośbę koleżanki Młodej powstał tabletowy pokrowiec nr 2:
Najważniejsze jednak, że z czapkami i szalikami wyrobiłam się przed końcem zimy. Z rękawiczkami może zdążę przed następną ;)