Pierwsza męska rzecz, a raczej cześć garderoby, która wyszła spod mojej maszyny :)
Długo trwało zanim zdecydowałam się uszyć coś dla faceta.
Powodów kilka. Po pierwsze - wszystkim wiadomo, że męskich wykrojów w Burdzie i tym podobnych publikacjach jak na lekarstwo. Wybór praktycznie żaden - w swoich zasobach burdowych znalazłam tylko kilka koszul, może ze dwie pary spodni i jeden płaszcz. Wszystko już nie na czasie niestety...
Po drugie - większość
rzeczy dla faceta wolę kupić, bo najzwyczajniej w świecie nie odszyję
ich tak jak profesjonalne szwaczki. Nigdy nie porwałabym się na uszycie
wizytowej koszuli, czy spodni, nawet gdybym miała najdokładniejszy
wykrój na świecie.
I
ostatni powód - wbrew pozorom mężczyźni są bardzo wybredni. A to kolor
nie odpowiada, a to złośliwa tkanina drapie ich delikatną skórę. Może
się okazać, że spędzimy kilka pracowitych godzin przy maszynie, a ciuch i
tak wyląduje na dnie szafy...
Ale znalazłam w końcu sposób na obejście tych wymówek i uszyłam... bluzę dresową. Przy okazji świątecznych porządków na straty została spisana ulubiona bluza mojego męża. Przed dematerializacją lub jak kto woli transformacją do ścierki do podłogi została rozczłonkowana i w każdy element przerysowałam na papier. I tym sposobem otrzymałam całkiem zgrabny wykrój bazowy :)
Wyciągnęłam z szafy bardzo ciepłą dzianinę (chyba z dodatkiem wełny) i resztki granatowej pikówki. I przystąpiłam do dzieła :)
Przyznam się wam po cichu, że tej pikówki szkoda mi było na bluzę dla faceta, ale tak fajnie komponowała się z szarością...
Pierwowzór posiadał kaptur i całkiem inne kieszenie. Szyłam z resztek i musiałam dostosować się do ilości materiału, ale na szczęście wystarczyło na wysoką stójkę i nawet na łaty na łokciach, które doszywałam na końcu na specjalne życzenie męża mego jedynego. Oczywiście musiałam pruć rękawy, wszywać łaty i zszywać ponownie, ale czego się nie robi, jak ktoś ładnie prosi ;)
Na koniec rzeczone szczegóły, czyli stójka, kieszenie i łaty na łokciach:
I jeszcze zaległe wyróżnienia. Oba od Oli z vayle by me :)
Pierwsze to Liebster Blog Award. Moje odpowiedzi na pytania Oli:
1. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
To raczej ktoś niż coś - Młoda molestowała mnie tak długo, aż w końcu jej uległam :)
2. Jaki jest Twój ulubiony film?
Ostatnio "Atlas Chmur".
3. Z czego jesteś najbardziej dumna?
Trudne pytanie - jestem dumna z wielu rzeczy, ale jak każda matka najbardziej ze swojej zdolnej i pięknej córki :)
4. Jakbyś określiła swój styl ubierania się?
Eklektyczny i chaotyczny :)
5. Gdybyś mogła wybrać kim byś była?
Nigdy nie marzyłam żeby być kimś innym. Lubię być sobą :)
6. Wybierz: pikantne, słodkie, słone, gorzkie czy kwaśne?
Zdecydowanie pikantne - tylko bez podtekstów proszę;)
7. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Tiramisu... rozmarzyłam się :)
8. W jakiej muzyce gustujesz?
Różnej, dostosowuję toplistę odpowiednio do nastroju :)
9. Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie?
Śmiech mojego taty -
lubił robić nam różne dowcipy i strasznie potem chichotał. To
wspomnienie wraca do mnie zawsze kiedy mi smutno i od razu poprawia mi
się nastrój :)
10. Co Cię uspokaja?
Pewnie śmiesznie to zabrzmi, ale kiedy jestem wkurzona to sprzątam :)
11. Jaki jest Twój ulubiony zestaw kolorystyczny?
Szary lub srebrny i ciemny róż (fuksja).
Drugie to The Versatile Blogger Award. Teraz zgodnie z wymogami muszę ujawnić siedem faktów o sobie. To do dzieła :)
1. Cały czas mam poczucie, że marnuję zbyt dużo cennego czasu i próbuję lepiej się zorganizować.
2. Uwielbiam góry jesienią.
3. Zjadam stres - inni w stresie chudną, a ja wprost przeciwnie :)
4. Łatwo się wzruszam i zdarza mi się płakać ze szczęścia.
5. Nie znoszę prasować - odkładam to zwykle "na potem" i w rezultacie zawsze mam ogromną górę niewyprasowanej bielizny.
6. Jestem bardzo dociekliwa - jeśli czegoś nie wiem na pewno to jak najszybciej muszę to sprawdzić.
7. Marzę o niewielkim domu za miastem.
Pozwolicie,
że na tym poprzestanę.
Złamię zasady wyróżnienia i nie
będę wskazywać kolejnych blogów.
Uwielbiam was wszystkich i nie
potrafiłabym zdecydować komu przyznać wyróżnienie.
Ps. I całkiem przypadkiem
wyszedł na jaw kolejny fakt o mnie - z trudnością dokonuję wyborów :)