sobota, 20 sierpnia 2016

Gratisowa sukienka, czyli historia pewnej pomyłki


Ci, którzy podglądają profil szmatek na FB historię grochów już znają. Zaczyna się od tego, że nigdy planowałam ich kupić. Ba - nawet nie wiedziałam, że mają takie w sklepie :)

Wymarzyłam sobie za to dzianinową sukienkę w granatowo-białe szerokie paski i jak to zwykle bywa, we wszystkich okolicznych sklepach z tkaninami było wszystko, oprócz takich pasków, na których akurat najbardziej mi zależało. Uparłam się, że muszę je mieć, przekopałam internet i złożyłam zamówienie. Na paski, i kilka innych cudów również, bo jak tu zamówić tylko jeden mały kuponik ;)


Czekałam na przesyłkę z niecierpliwością, bo pasiasta sukienka chodziła za mną krok w krok i nie mogłam się doczekać, kiedy usiądę do jej uszycia. Kiedy paczka w końcu dotarła, rzuciłam się do jej rozpakowywania. Wyciągnęłam czerwoną dzianinę (sukienka), silky w matrioszki (koszula) i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu granatowo-białe grochy. Po paskach ani śladu...  



Mimo dramatycznych momentów historia kończy się jednak jak w produkcji z Hollywood, czyli happy endem. Sytuacja została szybko wyjaśniona i naprawiona przez sklep, a ja stałam się posiadaczką kolejnej, zupełnie nieplanowanej sukienki. Tym razem w grochy :) 

Ze względu na gabaryty grochów skorzystałam z maksymalnie uproszczonego wykroju. Sukienka z tegorocznej majowej Burdy nadawała się idealnie. Riuszkę przy dekolcie oczywiście pominęłam świadomie i bez żalu - takie udziwnienia to jednak nie moja bajka.


Burda 5/2016, wykrój numer 114 B
www.burda.pl
Krój prosty jak budowa cepa, więc nie ma się co rozpisywać. Z kronikarskiego obowiązku dodam tylko, że ułatwiłam sobie życie - podkroje pach i dekoltu wykończyłam pliską z dzianiny w granatowym kolorze. Dzięki temu zabiegowi wszystko odpowiednio się układa, nawet z tyłu, gdzie dekolt jest sporo głębszy niż z przodu. 


 Od środka moje ulubione ostatnio szwy francuskie:


Po kilku wyjściach mogę stwierdzić, że to jedna z moich najwygodniejszych sukienek. Pasuje prawie na każdą okazję (wystarczy zamienić szpilki na płaskie sandałki i można śmigać po plaży), krój luźny, ale nie workowaty, a żorżeta silky prawie się nie gniecie. I na dodatek szyje się błyskawicznie. Uwielbiam!