niedziela, 25 października 2015

Jesiennie, ale nie smutno


  Mimo, że za oknem snują się jesienne mgły to wcale nie jest smutno, ani nudno. Nie mogę się nacieszyć kolorami, które rozświetlają szary krajobraz. 

  Słońca brak, ale nie narzekam - taka ilość żółtego we wszelkich odcieniach wokół mnie skutecznie te niedobory uzupełnia. Drzewa aż kipią kolorami. Moje ukochane brzozy spływają kaskadami soczyście żółtych liści, które pięknie odcinają się od stalowego nieba.


  Poczułam się mocno zainspirowana i uszyłam sobie spódnicę, która świetnie się w ten klimat wpisuje. Do spódnicy powstał także golf  - jak widać bardzo staram się zużyć szarą dzianinę z poprzedniego posta. Niestety to jeszcze nie koniec, więc jeszcze was nią pomęczę :)

 

Wykrój na spódnicę pochodzi z jednego z moich ulubionych numerów Burdy, czyli 9/2010. Model 106B:



  Jak widać pozbyłam się rozcięć na dole. Mogłabym tłumaczyć, że przy tej szerokości rozcięcia są niepotrzebne, ale było zupełnie inaczej - rozcięć brak w wyniku mojego lenistwa. Za to ostebnowałam dokładnie każdy szew (a jest ich niemało), więc czuję się rozgrzeszona :)


  Materiał trudny do opisania, raczej naturalny, bo gniecie się niemiłosiernie. Wystarczyła krótka przejażdżka samochodem, żeby wyglądał tak jak na zdjęciach. Pod spodem wszyłam wiskozową podszewkę. Suwak kryty, ale przez stebnówkę troszkę rzuca się w oczy.


  Spódnica ma dość ciekawą konstrukcję, bo nie posiada szwów bocznych, ani środkowych. Z tego powodu suwak znajduje się specyficznym miejscu, czyli pośrodku lewego... pośladka :)
To chyba temat przewodni tego numeru Burdy, bo jest tam jeszcze jedna ciekawa spódnica (model 116) z identycznym rozwiązaniem


  Szary golf pochodzi z tego samego numeru (model 121A). Wykrój sprawdzony, bo szyłam go już wcześniej (tu). Jest wygodny i szyje się błyskawicznie, więc pewnie powstaną jeszcze inne kolory. Z góry uprzedzam pytania - rękawy nie są za długie. Ten model tak ma :)





sobota, 17 października 2015

Szaro i nudno



Szaro i nudno trochę, ale co tam, też wam pokażę :) 

Wybrałam się ostatnio do sklepu z tkaninami i pasmanterią po kawałek wypustki do poduszki. Wypustkę oczywiście kupiłam, ale oprócz niej przytargałam też całą torbę dzianiny. 
 Już widzę ile z was czytając te słowa kiwa głową ze zrozumieniem :) Znacie to z autopsji - nie mogłam przejść obojętnie na widok takiej okazji. 

W ręce wpadła mi bardzo dobrej jakości dzianina wiskozowa. Przyjemna w dotyku, lekko lejąca i mięsista. Miała tylko jeden mankament. Była w 12 jednakowych kawałkach, mniej więcej 1,20m na 0,5m. Resztki poprodukcyjne ze szwalni przy której funkcjonuje ten sklep.


Pierwszy pomysł na wykorzystanie był prozaiczny i szary jak ta dzianina. Pomyślałam, że rewelacyjnie sprawdzi się jako pidżama i uszyję nam kilka par spodni do spania. Proste i szybkie do uszycia i nawet kombinować nie trzeba byłoby zbyt wiele, bo kawałki w wielkości idealnej na takie przeznaczenie.

Po powrocie do domu nabrałam wątpliwości, bo przecież trochę szkoda takiej fajnej dzianiny na zwykłe gacie.
I stanęło na bluzce, bo szarych koszulek, tak jak białych koszul nigdy nie dość :) Z rozpędu uszyłam dwie.


 

Obydwie łączone na środku, bo ograniczona szerokość kawałków nie pozwalała na wykrojenie przodów i tyłów z jednej części. Przynajmniej w moim rozmiarze :)

Pierwsza ma lekko kimonowe rękawki zakończone szerokim ściągaczem i dekolt w szpic:


Z drugą pokombinowałam trochę więcej, bo łączenie na środku stanowi wstawka z pliskami. Rękaw raglanowy. 

 

Oczywiście to jeszcze nie koniec szarości, bo jeszcze kilka kawałków zostało. Może macie jakieś inne, niż bluzka pomysły na wykorzystanie?

 



poniedziałek, 5 października 2015

Czarna powtórka z szarego


Wszystkie rzeczy, które szyję są wnikliwie oceniane krytycznym okiem mojej córki. Gusta mamy zdecydowanie różne - w miarę jej dojrzewania, a mojego starzenia się różnice jeszcze się pogłębiają. Zazwyczaj więc moje ubrania nie wzbudzają entuzjazmu Liwii, a za komplement można uznać stwierdzenie, że ona by tego nie założyła, ale do mnie pasuje ;)


Ale czasem cuda się zdarzają. Ostatnio jakieś dwa tygodnie temu, kiedy skończyłam szyć swój szary płaszcz. Na jego widok mojemu dziecięciu zaświeciły się oczyska. Całe szczęście, że oprócz gustu znacznie różnimy się także wymiarami, bo pewnie płaszcza już bym nie miała.
Za to musiałam obiecać, że uszyję drugi. Słowa dotrzymałam i dzisiaj mogę wam pokazać wersję w jedynie słusznym, czyli czarnym kolorze:


Od wersji pierwszej, oprócz rozmiaru rzecz jasna, różni się detalami w postaci zapięcia na metalowy zamek błyskawiczny i brakiem czerwonej lamówki w podszewce. Podszewka w grochy rzecz jasna została :)

 

Płaszcz Liwii ma też dodatkowe cięcie na środku pleców. Zemściło się moje lenistwo - trzeba było zmierzyć papierowy wykrój przed krojeniem :) Nie wyszło źle, nawet mi się to dodatkowe cięcie podoba :)



Burda 12/2012 model 117


 Dziecko wygląda na zadowolone, do tego nawet stopnia, że zażyczyło sobie kolejnego płaszcza. Tym razem na szczęście już z innego wykroju i w innym kolorze. Przy okazji zapytam - może ktoś widział ładną, bordową wełnę w cenie, która nie zniechęca do szycia? :)



I pytanie nr 2: czy jest jakiś sposób na to, żeby zabezpieczyć jakoś tę wełnę przed łapaniem wszystkich parochów i nitek? Płaszcz obłazi tak straszliwie, że właściwie należało by chodzić z rolką do czyszczenia
w kieszeni :)




poniedziałek, 28 września 2015

Bluzka której nie ma


Niby jeszcze jest, ale właściwie to już jej nie ma. Szybko powstała i szybko zniknie. Pewnie dzisiaj zakończy swój krótki żywot w koszu na śmieci. Taki szyciowy eksperyment zakończony fiaskiem. Podobno zdarza się, nawet najlepszym ;)

 

Tak bardzo spodobała mi się ostatnia sukienka Agnieszki (tutaj), że postanowiłam wypróbować wykrój, z którego powstała. Dla ścisłości wykrój na bluzę w rozmiarze młodzieżowym na 164cm wzrostu. O święta naiwności! Może i mam 164 wzrostu, ale na tym podobieństwa rozmiarowe się kończą. 
Lustro też mam, ale jak zwykle strasznie kłamie ;)

Uparta jestem jednak i brnęłam dalej. Przezornie do testów wyciągnęłam z czeluści szafy coś, co bardzo dawno temu upolowałam w sh. Dzianiny jak widać było całkiem sporo, ale poświęciłam jeszcze koszulkę męża.


Pewnie już się domyśliłyście, że granatowa wstawka na przedzie nie była zaplanowana? No nie była, ale przyznać muszę, że to jedyny element, który mi się w tej bluzce podoba.


Cała reszta jest do bani - rękawy są za wąskie w ramionach, przez co całość podjeżdża do góry i miałam problemy z wykończeniem dekoltu. Dół dzięki wstawce został poszerzony, ale nie układa się tak jak powinien. 


A dzianina z odzysku - szkoda gadać. Może i dziewczyny wynajdują w sh perełki, ale ja trafiłam na wyjątkowy niewypał. Chyba mnie ten print omamił, albo ujrzałam potencjał w ilości, bo nie przyjrzałam jej się dokładnie. Jakość zerowa - mimo, że cienka to sztywna, a najciekawsze, że podczas szycia (igłą do dzianin) porobiły się dziurki :(  

 

Ale najlepsze zostawiam na koniec - przedzierając się przez zarośla (oczywiście w poszukiwaniu idealnego miejsca do zdjęcia ;)) zahaczyłam o gałąź. I dodatkowo mam śliczną dziurę w prawym rękawie :) Teraz to się nawet do noszenia po domu nie nadaje.









poniedziałek, 21 września 2015

Grochy na niepogodę



Nie da się ukryć, że letnie upały odeszły już w zapomnienie. 

Spoglądając przez okno zaraz po przebudzeniu zamiast dawki słonecznej energii coraz częściej otrzymuję widok poszarzałego nieba i snujących się porannych mgieł. Ma to swój niezaprzeczalny klimat, ale nie najlepiej wpływa na samopoczucie.

 
Zaczyna się także robić coraz chłodniej, ale tu nie będę narzekać. Wakacyjne temperatury były tak męczące, że teraz cieszy mnie kiedy słupek termometru spada poniżej 20 stopni. Pewnie przestanę się tak cieszyć kiedy zejdzie poniżej zera, ale mam nadzieję, że jeszcze zdążę nasycić się złotą jesienią :)


Żeby wrześniowy chłodek nie dał mi się zbytnio we znaki popełniłam krótki płaszczyk. Albo wdzianko jak kto woli, bo to model bez zapięcia.

Burda 12/2012 model 117

 

Burda przewidziała wprawdzie pasek, ale u mnie go brak. Tak krawiec kraje jak mu materiału staje, a ja  miałam do dyspozycji tylko trzy kawałki wełny, z których najdłuższy miał 1mb. Zabrakło właśnie na wspomniany pasek :) 
I nie tylko na pasek, bo płaszcz jest także sporo krótszy od oryginału, a rękawy proste zamiast rozszerzanych. Ale jakimś cudem udało się wykroić całość, więc nie będę narzekać na te małe niedostatki.
 
 

Przymusowe zmiany w wykroju zrekompensowałam sobie wnętrzem. Od spodu szary płaszczyk dostał podszewkę w grochy i intensywnie czerwoną wypustkę:




Płaszczyk został bardzo pozytywnie zaopiniowany przez moje nastoletnie dziecię. Czyli nie ma zmiłuj - czeka mnie powtórka z rozrywki w rozmiarze 34:)
 


poniedziałek, 14 września 2015

Niezwykły szary zwyklak


Burda 9/2015 model 116. 

Wpadła mi w oko już w burdowych zapowiedziach, więc kiedy ze skrzynki na listy wyciągnęłam wrześniowy numer od razu zabrałam się za szycie. 


W rezultacie sukienkę miałam gotową jeszcze przed pojawieniem się tej Burdy w sprzedaży, bo prenumerata dociera do mnie zawsze dwa, trzy dni wcześniej.



 Tempo ekspresowe - taka szybka, to jeszcze chyba nigdy nie byłam :)

Gorzej było ze zrobieniem zdjęć. Pech chciał, że kiedy ją szyłam to panowały jeszcze afrykańskie temperatury. Grubsze punto niekoniecznie nadaje się na taką pogodę :)


Sukienka musiała odwisieć swoje w szafie i teraz, kiedy upały odeszły w niepamięć mogę w końcu pokazać wam ją bez obaw, że dostanę udaru :)


Model mogę polecić, szyje się bezproblemowo. Wprowadziłam wprawdzie małe zmiany, bo zamiast zalecanej wełnianej flaneli użyłam grubszego punto. Dzięki temu nie musiałam wszywać suwaka i mogłam pozbyć się podszewki. Zwęziłam i skróciłam rękawy, bo tak mi po prostu wygodniej.

 
Najbardziej podoba mi się nietypowy dół. Kliny rozszerzają się na tyle i tworzą coś na kształt małego godetu. Dzięki niemu szary z pozoru zwyklak już taki zwyczajny nie jest :)









środa, 19 sierpnia 2015

Na biało


Dwie bluzki z cienkiej, bawełnianej lakosty, na którą nie miałam pomysłu. Coś jednak trzeba było z nią robić, więc w końcu zabrałam się za szycie.

 

Postawiłam na coś, co zawsze się przydaje - białe, bazowe koszulki. Takie, które sprawdzą się w czasie upałów, a jesienią można je założyć pod marynarkę lub sweter.

Bluzka nr 1



Wykrój z najstarszego rocznika Burdy jaki posiadam. Rok 2004, miesiąc 06, model.104. Właściwie to nie ma o czym pisać, bo model prosty jak drut. Zmniejszyłam tylko dekolt, bo oryginalny był ogromny :)




Bluzka nr 2

Zdecydowanie świeższy wykrój - Burda7/2014 model 114. Bez zmian, ale wykroiłam większy rozmiar, bo bawełniana lakosta nie jest zbyt elastyczna.


Chyba pokuszę się o jeszcze jedną bluzkę z tego wykroju. Podobają mi się krótkie reglanowe rękawki i szeroka plisa przy dekolcie. Następnym razem uszyję jednak wersję bardziej dopasowaną.




 

W obu bluzkach podkroje wykończyłam pliskami, a dół podszyłam zygzakiem. Przy jednokolorowych dzianinach takie wykończenie podłożenia sprawdza się idealnie. Wygląda estetycznie, jest elastyczne i podstawowa zaleta - nie trzeba zmieniać igły na podwójną :)




Ps. Spódnica w całości znajduje się tutaj :)