piątek, 27 grudnia 2013

Prawie biało na białym

Jak zwykle przed świętami nie zdążyłam z kilkoma rzeczami. Co roku obiecuję sobie, że tym razem lepiej się zorganizuję, ale na obietnicy się kończy :) Czas nabiera takiego tempa, że choćbym się sklonowała to i tak nie uda mi się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik...

Przede wszystkim nie złożyłam wszystkim miłym gościom zaglądającym do mnie życzeń świątecznych. Tego już nie nadrobię, bo święta właśnie minęły, ale przynajmniej mogę z małym wyprzedzeniem złożyć wam życzenia z okazji Nowego Roku:

Oby w nadchodzącym 2014 roku 

każda chwila była dla was szczęśliwa, 

marzenia same się spełniały, 

a zdrowie i siły witalne nigdy was nie opuszczały!

 Do siego roku!



W zamieszaniu przedświątecznym zapomniałam też pokazać wam poduszki, które zdążyłam uszyć pomiędzy sprzątaniem, gotowaniem i pieczeniem :) 


Powstały z surówki bawełnianej, którą upolowałam jakiś czas temu w postaci ogromnej zasłony w SH. Zużyłam tylko maleńki fragment, wiec coś z tej tkaniny na pewno jeszcze się u mnie pojawi. 
Wykończenia brzegów to gotowa biała wypustka, a elementy ozdobne w postaci śnieżynek i renifera powstały dzięki szablonowi i farbie do tkanin. 


Mam chyba trochę masochistycznych skłonności - potraficie wyobrazić sobie wycinanie tych gwiazdek nożykiem modelarskim? Dałam radę, ale więcej tego nie powtórzę...


Poduszki spotkały się z krytyką ze strony Młodej i męża mego jedynego. To co mi wydawało się subtelne i delikatne, czyli połączenie koloru ecru  i białych nadruków rodzina określiła jako zdecydowanie mało kontrastowe. I na nic tłumaczenia, że zabieg był celowy i przemyślany... 


A niech sobie marudzą - ja jestem bardzo zadowolona z efektu jaki uzyskałam. Poduszki leżą na naszym ulubionym (i jedynym) fotelu i cieszą moje oczy :)

Dla porównania mam jeszcze wersję kolorową w wykonaniu Młodej tzn. ja uszyłam poszewkę, a Młoda ozdobiła ją tym samym śnieżynkowym motywem w niebiesko-srebrnej kolorystyce:


I nie powiem, że mi się nie podoba... :)



 

piątek, 20 grudnia 2013

Byłoby tak pięknie...

A miało być tak pięknie... Chciałam wszystkich zaskoczyć i podać świąteczne ciasta na własnoręcznie zrobionej paterze. 

Spędziłam sporo czasu nad kształtowaniem podstawy i jeszcze więcej nad rzeźbieniem detali w postaci listków. Później kilka godzin przy nanoszeniu pędzelkiem szkliwa na całkiem sporą powierzchnię.

 
  
I cała ta żmudna praca poszła na marne - po wyjęciu patery z pieca naszym oczom ukazało się ogromne pęknięcie. Nie do odratowania niestety... Glina kapryśna bywa i nieprzewidywalna.

  
Ale nie poddaję się. Potraktuję ten egzemplarz jako wersję próbną i po świętach zrobię drugie podejście, bo kształt i kolorystyka bardzo mi się podoba. 


A ciasto będę musiała podać na czymś innym...


wtorek, 17 grudnia 2013

Męska rzecz...

Pierwsza męska rzecz, a raczej cześć garderoby, która wyszła spod mojej maszyny :)


Długo trwało zanim zdecydowałam się uszyć coś dla faceta.

Powodów kilka. Po pierwsze - wszystkim wiadomo, że męskich wykrojów w Burdzie i tym podobnych publikacjach jak na lekarstwo. Wybór praktycznie żaden - w swoich zasobach burdowych znalazłam tylko kilka koszul, może ze dwie pary spodni i jeden płaszcz. Wszystko już nie na czasie niestety... 

 

Po drugie - większość rzeczy dla faceta wolę kupić, bo najzwyczajniej w świecie nie odszyję ich tak jak profesjonalne szwaczki. Nigdy nie porwałabym się na uszycie wizytowej koszuli, czy spodni, nawet gdybym miała najdokładniejszy wykrój na świecie. 
I ostatni powód - wbrew pozorom mężczyźni są bardzo wybredni. A to kolor nie odpowiada, a to złośliwa tkanina drapie ich delikatną skórę. Może się okazać, że spędzimy kilka pracowitych godzin przy maszynie, a ciuch i tak wyląduje na dnie szafy... 


Ale znalazłam w końcu sposób na obejście tych wymówek i uszyłam... bluzę dresową. Przy okazji świątecznych porządków na straty została spisana ulubiona bluza mojego męża. Przed dematerializacją lub jak kto woli transformacją do ścierki do podłogi została rozczłonkowana i w każdy element przerysowałam na papier. I tym sposobem otrzymałam całkiem zgrabny wykrój bazowy :)

Wyciągnęłam z szafy bardzo ciepłą dzianinę  (chyba z dodatkiem wełny) i resztki granatowej pikówki. I przystąpiłam do dzieła :)
Przyznam się wam po cichu, że tej pikówki szkoda mi było na bluzę dla faceta, ale tak fajnie komponowała się z szarością...  

Pierwowzór posiadał kaptur i całkiem inne kieszenie. Szyłam z resztek i musiałam dostosować się do ilości materiału, ale na szczęście wystarczyło na wysoką stójkę i nawet na łaty na łokciach, które doszywałam na końcu na specjalne życzenie męża mego jedynego. Oczywiście musiałam pruć rękawy, wszywać łaty i zszywać ponownie, ale czego się nie robi, jak ktoś ładnie prosi ;)

Na koniec rzeczone szczegóły, czyli stójka, kieszenie i łaty na łokciach:






I jeszcze zaległe wyróżnienia. Oba od Oli z  vayle by me :)

Pierwsze to Liebster Blog Award. Moje odpowiedzi na pytania Oli:

1. Co Cię skłoniło do założenia bloga? 
To raczej ktoś niż coś - Młoda molestowała mnie tak długo, aż w końcu jej uległam :)  
2. Jaki jest Twój ulubiony film? 
Ostatnio "Atlas Chmur".
3. Z czego jesteś najbardziej dumna? 
Trudne pytanie - jestem dumna z wielu rzeczy, ale jak każda matka najbardziej ze swojej zdolnej i pięknej córki :)
4. Jakbyś określiła swój styl ubierania się? 
Eklektyczny i chaotyczny :)
5. Gdybyś mogła wybrać kim byś była?
Nigdy nie marzyłam żeby być kimś innym. Lubię być sobą :)
6. Wybierz: pikantne, słodkie, słone, gorzkie czy kwaśne? 
Zdecydowanie pikantne - tylko bez podtekstów proszę;)
7. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa? 
Tiramisu... rozmarzyłam się :)  
8. W jakiej muzyce gustujesz?
Różnej, dostosowuję toplistę odpowiednio do nastroju :)
9. Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie?

Śmiech mojego taty - lubił robić nam różne dowcipy i strasznie potem chichotał. To wspomnienie wraca do mnie zawsze kiedy mi smutno i od razu poprawia mi się nastrój :) 
10. Co Cię uspokaja? 
Pewnie śmiesznie to zabrzmi, ale kiedy jestem wkurzona to sprzątam :)
11. Jaki jest Twój ulubiony zestaw kolorystyczny? 
Szary lub srebrny i ciemny róż (fuksja).

Drugie to The Versatile Blogger Award. Teraz zgodnie z wymogami muszę ujawnić siedem faktów o sobie. To do dzieła :)

1. Cały czas mam poczucie, że marnuję zbyt dużo cennego czasu i próbuję lepiej się zorganizować.

2. Uwielbiam góry jesienią.

3. Zjadam stres - inni w stresie chudną, a ja wprost przeciwnie :)

4. Łatwo się wzruszam i zdarza mi się płakać ze szczęścia.

5. Nie znoszę prasować - odkładam to zwykle "na potem" i w rezultacie zawsze mam ogromną górę niewyprasowanej bielizny.

6. Jestem bardzo dociekliwa - jeśli czegoś nie wiem na pewno to jak najszybciej muszę to sprawdzić.

7. Marzę o niewielkim domu za miastem.


Pozwolicie, że na tym poprzestanę. 
Złamię zasady wyróżnienia i nie będę wskazywać kolejnych blogów. 
Uwielbiam was wszystkich i nie potrafiłabym zdecydować komu przyznać wyróżnienie.


Ps. I całkiem przypadkiem wyszedł na jaw kolejny fakt o mnie - z trudnością dokonuję wyborów :)


niedziela, 15 grudnia 2013

Na przekór mamie :)


Czarny kolor zdecydowanie mi nie służy. 

Nie powinnam go nosić, a już na pewno nie w okolicach twarzy. Moja blada cera w zderzeniu z głęboką czernią staje się jeszcze bledsza, a właściwie trupio blada.  Nawet intensywniejszy makijaż niewiele tu pomaga. Nic nie poradzę - taka uroda ;)
Zdaję sobie z tego doskonale sprawę - już w dzieciństwie zostałam uświadomiona przez moją mamę, że czarny to na pewno nie jest "mój" kolor. 
  
 
  
Może i nie mój, ale nie poradzę nic na to że uwielbiam czarne rzeczy. Na przekór sobie, a może też na przekór mamie ;) Mamo, nie może nie czytaj proszę tego postu, bo właśnie kolejna czarna rzecz znalazła się w mojej szafie :)

Naszła mnie nagła i niepohamowana chęć na coś miękkiego i ciepłego, co przyjemnie otula ciało. Na przytulną dziankę w ramach antidotum na grudniowe chłody i słoty. 

 

Mogłabym sobie coś wydziergać, bo w swoich (niemałych) zapasach włóczkowych na pewno mam jakieś czarne moteczki, ale na druty mam ostatnio okropnego lenia.

Na szczęście w pudłach z tkaninami natrafiłam na dzianinę swetrową - milusią, cieplutką... i czarną :)
To uszyłam sobie tunikę. Dość długą - przynajmniej będzie mi odpowiednio ciepło w cztery litery. Wykrój znany i lubiany - szyłam już z niego tę sukienkę - Burda 9/2012 model 123B.

 

Czerń trochę przełamałam - dodałam wstawki z koronki na białym tle i białe wypustki. Może nie będę wyglądała jak trup nieboszczyk :)


Trochę mnie dzisiaj poniosło ze zdjęciami. Taka głupawka mnie dopadła - chyba przez te paskudną pogodę. To chyba najbardziej cenzuralna fotka z całej serii absolutnie nie do pokazania :)

 

A przy okazji pokażę wam jak się sprawuje kurtka zwana pieszczotliwie kapotą :). 
Tak, tak odszczekuję dzisiaj wszystko to, co złego o niej wcześniej powiedziałam. Jest ciepła, praktyczna, kołnierz pięknie się układa i na dodatek nie potrzebuję do niej szalika. Pasuje i do spodni, i do spódnic, nawet do legginsów jak widać:


Kurtka została także zauważona przez redakcję Burdy i jej zdjęcie (z wkładką w postaci mojej osoby) zostało właśnie opublikowane w styczniowym numerze gazety:


środa, 11 grudnia 2013

Ogłoszenie parafialne :)

Kochani - zaszalałam i zgłosiłam swój udział w konkursie krawieckim dla blogerów organizowanym przez Hurtownię Tkanin IZPOL. Skusiły mnie baaardzo atrakcyjne nagrody - można wygrać nawet 1000zł na szmatki.
Jest to konkurs fejsbukowy, więc pewnie orientujecie się jak to się odbywa - wygrywa ta osoba, która ma najwięcej znajomych, ale niekoniecznie najlepszy projekt. Ale naiwnie wierzę, że może jakimś cudem załapię się choć na trzecie miejsce.

Zgłosiłam sukienkę, którą już znacie:


Jeśli się wam podoba, albo jeśli zechcecie mi pomóc w wygranej z czystej sympatii do mojej skromnej osóbki, to wystarczy polubić fanpage Hurtowni Tkanin IZPOL i dać like na zdjęcie tym linkiem :

 
Można też kliknąć na banerek na pasku bocznym:



Za wszystkie "lajki" z góry serdecznie dziękuję ♥ 


Ps. Obiecuję nowe uszytki w kolejnym poście. Nie leniuchuję - mam kilka nowych rzeczy, ale gorzej z odpowiednim światłem do zdjęć. Jak tylko pojawi się trochę słońca to pochwalę się nowościami :)

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdawajka zkończona

Byliście grzeczni? Nawet nie muszę pytać, bo jestem pewna, że tak i że Mikołaj o was dzisiaj nie nie zapomniał.

Ja niestety Mikołajem nie jestem i nie mogę obdarować wszystkich (chociaż bardzo bym chciała), ale zgodnie z obietnicą zrobiłam rozdawajkowe losowanie i jedna osoba będzie się cieszyła prezentem ode mnie :)

Komisja losująca przygotowała losy i za pomocą maszyny losującej w postaci Młodej dokonała losowania w wyniku którego rozdawajkowo - mikołajkowy prezent poleci do....


Po przeliczeniu wszystkich komentarzy okazało się, że w zabawie wzięło udział aż 88 osób.
Wszystkim serdecznie dziękuję za miłe słowa, które tam zostawiliście i za to, że mieliście ochotę przyłączyć się do mojego świętowania .

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę wam w dzisiejszym dniu stosu pięknych prezentów :)

 Ps. Proszę Anko o szybki kontakt, żebym mogła niezwłocznie wysłać paczuszkę :)

sobota, 30 listopada 2013

Ceramicznie i anielsko...

Ceramicznie was dzisiaj pozanudzam :) 

Tak się składa, że ostatnio spędzam w pracowni sporo czasu. Kto pracował z gliną ten wie, jak czasożerne jest  to zajęcie. W ciągu całego minionego miesiąca powstały tylko dwie rzeczy.

Obie w całkiem świątecznym, bożonarodzeniowym klimacie: anioł i choinka. I obie w identycznej kolorystyce.

Choinka prosta w formie - zwykły stożek z reliefami. W założeniu miała być zwykłą durnostojką, albo kurzozbieraczem, ale w trakcie wygładzania wpadłam na pomysł, żeby ją trochę "podziurawić". 



I dzięki temu mam całkiem nastrojowy lampion - wystarczy nakryć nim tealight'a :)


Nie chciałam przekombinować kolorystycznie, więc po wypaleniu na biskwit podkreśliłam tylko reliefy złotym szkliwem, a całość transparentym.

Na anioła zupełnie nie miałam pomysłu. Powstawał niejako spontanicznie, w trakcie pracy wymyślałam poszczególne elementy. I takie coś się ulęgło:


Zdaję sobie sprawę z jego ułomności - cud ceramiczny, ani rzeźbiarski to nie jest. Raczej skrzyżowanie płaszczki z meduzą, ale jest mój własny od czubka głowy po koniuszki powłóczystej szatki. 


Niestety mam tylko zdjęcia przed wyszkliwieniem i to w kiepskim, jarzeniowym oświetleniu pracowni. Wkrótce postaram się o zdjęcia gotowej pracy.



Ps.Zostało już tylko kilka dni do zakończenia candy. Serdecznie zapraszam!




wtorek, 26 listopada 2013

Coś na kolorowe sny :)

Miało być dzisiaj na czarno, a będzie kolorowo, słodko i pastelowo. Czernidło poczeka sobie na kolejny wpis :)

Zbliżają się Mikołajki i pewna miła osóbka poprosiła mnie o uszycie prezentów - poduszek dla dwójki maluchów. 
Jak widać na zdjęciach poniżej Maja lubi kwiatki, a Mikołaj samochody. 

Na pierwszym planie poducha dla miłośnika samochodów...
Tył zapinany na guziczki...
I poducha dla wielbicielki kwiatków :)
  Mam na dzieję, że dzieciaki będą miały dzięki tym poduszkom kolorowe sny :)


Przyszywanie aplikacji to zdecydowanie nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Najbardziej denerwujące jest na małych łuczkach. Niektóre literki musiałam wypruwać i poprawiać. Może macie jakieś patenty na bezstresowe przyszywanie takich małych elementów?



 I na koniec garść szczegółów:




Ps. Przypominam o candy. Troszkę czasu na zapisy jeszcze zostało :)

wtorek, 19 listopada 2013

Jak listopadowe niebo...

Na zdjęcia z poprzedniego postu oprócz spodni załapała się także moja nowa bransoletka. Wydziergałam ją już jakiś czas temu, ale czekała na odpowiednie końcówki i zapięcie. Potrzebne elementy dotarły niedawno i od tamtej pory prawie się z nią nie rozstaję :) 

 

SuperDuo 2.5x5mm Hematite,
TOHO Round 11o Opaque-Frosted Jet, Matte-Color Opaque Gray,
TOHO Magatama 3mm Metallic Hematite


Bransoletka wyszła bardzo plastyczna - miękko otula nadgarstek. Kolorystyka uniwersalne - hematytowe szarości i czerń sprawdzą się w każdej okoliczności. Może niezbyt to widać, bo postawiłam na mało kontrastowe barwy, ale jest też dwustronna - z jednej strony grafitowa, z drugiej czarna.


Wzóro rewelacyjny w robieniu i użytkowaniu, udostępniony przez niezastąpioną kopalnię pomysłów czyli  weraph. Dwie proste szydełkowe gąsieniczki połączone superduo, a jaki efekt! 


Przy takim wzorze zapięcie musiało być maksymalnie proste. I jest - najprostsze z możliwych - zwykły karabińczyk, ale nie odmówiłam sobie malutkiej zawieszki na szczęście :) 

Ps. A dla odmiany następny post będzie na czarno ;)))