Męska koszula - gdyby ktoś pytał przypadkiem :)
W głównej mierze dlatego, że wykrojenie czegoś z kuponu materiału jest dużo łatwiejsze niż zrobienie tego samego z czymś co już istnieje i ma określoną formę. Podziwiam dziewczyny, które potrafią zobaczyć w starych dżinsach kamizelkę (brummBLOGGing), albo piękną torebkę w skórzanej kurtce (Szycie uzależnia). Ja jestem w tej kwestii totalnie ślepa.
Ale tym razem mnie olśniło - przy okazji buszowania w sklepie z używaną odzieżą w moje łapki wpadła biała męska koszula. Zupełnie zwykła w kroju, ale materiał z którego ją uszyto już taki zwykły nie jest. Ma specyficzną, wypukłą strukturę w romby. Same rozumiecie, że nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Zwłaszcza, że kosztowała aż całą złotówkę :)
Przytargałam ją do domu w nadziei, że tylko lekko ją zwężę i dodam pionowe zaszewki, bo białych, koszulowych bluzek nigdy nie mam dość. Ale po przymiarce stwierdziłam, że nie dam rady chodzić w czymś co zapina się na męską stronę. Jakaś fobia chyba, albo trauma z dzieciństwa, ale nie dam rady i już :) Wycięcie listwy guzikowej nie wchodziło w grę, bo koszula zbyt duża nie była.
Po długim procesie myślowym i zdecydowanie krótszym procesie szyciowym powstała bluzka, którą widzicie na zdjęciach. To co było tyłem koszuli jest teraz z przodu. Dzięki tej zamianie listwa guzikowa wylądowała na plecach i kierunek zapinania przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Zwłaszcza, że guziczki też już męskie nie są:
Wykrój pochodzi z Burdy 12/2009 model 129. Zmian jak widać całkiem sporo, bo musiałam dostosować się do ilości materiału.
Ale nie żałuję, że musiałam pozbyć się tych wszystkich plisek, wiązań, marszczeń i guziczków, bo dzięki temu mam całkiem wygodną bazową bluzkę. Wykrój w tej formie pewnie jeszcze nieraz wykorzystam :)