Inne skojarzenia mi się nie nasuwają. Pewnie mam ograniczoną wyobraźnię, ale chyba inaczej tej koszulki nazwać się nie da. Zapowiadałam ją już sporo wcześniej, ale dopiero dzisiaj mogę pokazać ją w całości.
Młoda zdążyła już ją przetestować. Niejednokrotnie zresztą. Ale jakoś nie mogłyśmy się dogadać co do terminu zrobienia zdjęć.
Dziecko moje bywa ostatnio w domu sporadycznie, po to, żeby się przebrać i ewentualnie coś zjeść. A jak już zostaje na chwilę, to przeważnie w towarzystwie koleżanek. Powoli oswajam się z myślą, że dorasta, zaczyna mieć swoje życie i swoje sprawy. I tęsknię za czasami, kiedy miałam ją tylko dla siebie. Ale tylko troszkę...
Wykrój ten sam co piżama i sukienka z czerwcowych postów, czyli Burda 3/2014 model 125 (góra sukienki). I wykonanie też identyczne, bo koszulkę wykończyłam pliską. Tym razem nawet dolny brzeg.
Prosta, pasuje do wszystkiego i najważniejsze, że się nie gniecie. Coś czuję po kościach, że będzie to najczęściej noszony ciuch w czasie nachodzących wakacji :)
O szczegółach możecie sobie poczytać w tym poście - pokazywałam tam prawie taką samą. Prawie, bo różnią się kolorem i rozmiarem, ale wykrój i dzianina ta sama. Jak widać fason odpowiedni i dla nastolatki, i dla... trochę starszej nastolatki też ;)
Ps. Ostatecznie zdjęcia powstały bez mojego udziału. Młoda ruszyła w plener ze swoją przyjaciółką i wróciły z tym co widać powyżej. I chyba całkiem nieźle im wyszło :)