piątek, 28 listopada 2014

Czarna jama


Kolejny ceramiczny post... Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą poczuć się już troszkę znużeni tą tematyką, ale jestem tak naładowana energią, którą przywiozłam z Łucznicy, że postanowiłam podzielić się z wami jeszcze jedną ciekawostką. Oczywiście nie zarzuciłam szycia i kolejny post będzie dotyczył tego, co uda mi się być może skończyć w ten weekend. 
I obiecuję wam, że tym razem nie będzie to nic z ceramiki :)

Zapewne wiecie, że obecnie glinę wypala się w specjalnie skonstruowanych elektrycznych piecach do ceramiki. Cały proces możemy kontrolować za pomocą programatorów. Ustala się temperaturę i czas poszczególnych faz, dostosowanych do rodzaju wypału (na biskwit lub szkliwienie) i rodzaju gliny. Wygodne prawda?


Ale zanim wymyślono najprostsze piece (nie mówiąc już o tak skomplikowanych jak dzisiejsze) glinę wypalano po prostu w paleniskach. I taki właśnie eksperyment chciałam wam dzisiaj pokazać :)

Przedmioty przygotowane do wypału
Budowa pieca jamowego nie jest zbyt skomplikowana, nawet dla zupełnego laika. Kopiemy w ziemi odpowiednio dużą jamę, wykładamy dno i boki drewnem i umieszczamy tam przedmioty przygotowane do wypału. 

Naczynia ułożone w palenisku
Całość zasypujemy wiórami i drewnem, a na tym ustawiamy ognisko... i robimy imprezę . Ktoś przecież musi podkładać do ognia przez jakieś 8 godzin :)



Wychodzi więc na to, że najlepiej zacząć wypał wieczorem pamiętając, żeby zaopatrzyć się w odpowiednią ilość płynów rozgrzewających ;)

Wyjmowanie ceramiki z paleniska
Rano ostrożnie rozgrzebujemy palenisko i wyjmujemy gotową ceramikę siwą zwaną też czarną :)  Czarny kolor powstaje w procesie redukcji - jeśli ilość uzyskanego popiołu jest wystarczająca i przykryje szczelnie przedmioty znajdujące się w jamie to po wyjęciu będą one całkowicie czarne.



Jak pewnie zauważyliście na zdjęciach niektóre naczynia są częściowo jaśniejsze. W miejscach gdzie docierał tlen powstały przebarwienia. Nie wiem jak wam, ale mi ten efekt bardzo się podoba:


Taka ceramika zawsze ma dużą przepuszczalność. Raczej nie można przetrzymywać w niej żadnych płynów. Temperatura jaką uzyskamy w ognisku (ok. 700 st.) jest bowiem zbyt niska. Żeby zapewnić przedmiotom szczelność musimy wypalić je w wyższej temperaturze.

Ale mają za to inne zalety - nie trzeba ich dodatkowo ozdabiać. Są interesujące same w sobie bez dodatkowych zabiegów "upiększających".
Bardzo podoba mi się surowe piękno naczyń wypalonych w "żywym" ogniu i na pewno jeszcze wrócę do tej techniki :)

 

Mam nadzieję, że nie zanudziłam was tym postem. Chciałam pokazać, że ceramika to nie tylko mozolna praca w czterech ścianach pracowni, ale że można się nią bawić i eksperymentować także na zewnątrz.




20 komentarzy:

  1. Im więcej ceramiki pokazujesz, tym bardziej mnie ona intryguje. Ponoć nie święci garnki lepią, ale posiadanie specjalnych pieców czy innego ustrojstwa do ich wypalania skutecznie mnie znieczęca do zagłębiania się w temat. Na szczęście dzięki Twoim informacjom można nieco się o tej twórczości dowiedzieć podziwiając jednocześnie te dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceramika to raczej nie jest hobby, którym można się zajmować w zaciszu domowym. Chyba, że ma się miejsce na odizolowaną od reszty pomieszczeń pracownię i konkretna sumkę na sprzęt.
      Brzmi to pewnie cokolwiek zniechęcająco, ale można przecież poszukać pracowni ceramicznej w okolicy i czerpać radochę z pracy z gliną dużo mniejszym kosztem :)

      Usuń
    2. To mnie skutecznie odstraszyłaś ;)

      Usuń
  2. fajna zabawa z takim wypalaniem . podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemne z pożytecznym - można wypalić ceramikę i zorganizować imprezę z ogniskiem jednocześnie :)

      Usuń
  3. Zaciekawiłaś mnie dzięki za post wygląda ceramika super .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ceramice stosuje się wiele ciekawych technik. Ciągle odkrywam coś nowego :)

      Usuń
  4. Ja poproszę więcej takich postów :-) Znów się czegoś nauczyłam :)))
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uznałam, że taką ciekawostką muszę się podzielić z innymi :)

      Usuń
  5. Efekt genialny ! Piękne naczynia :) Pozdrawiam -M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to tylko małe miseczki, ale następnym razem spróbuję w ten sposób wypalić coś większego, bo taka potraktowana żywym ogniem glina bardzo do mnie przemawia :)

      Usuń
  6. Bardzo dekoracyjne te miski i miseczki.Fajne hobby.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już w stanie surowym świetnie to wygląda, a po wypaleniu cudnie. Lubię takie ciekawostki i czekam z niecierpliwością na następne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto zobaczyć jak cały proces wygląda od kuchni. Postaram się częściej robić zdjęcia w trakcie pracy :)

      Usuń
  8. jestem zachwycona tymi skorupkami...no i pomysł na takie ognisko kuszący!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawy post :) nie czuję się znużona . Szkoda że w domu nie da się uprawiać tego hobby :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu byłoby troszkę ciężko, ale nie jest to niewykonalne :)

      Usuń