Niestety moja mała czarna zrobiła się stanowczo zbyt mała.
Pewna smutna uroczystość rodzinna zmusiła mnie do uszycia kolejnej. Tym razem o rozmiar większej, bo najwyraźniej zwyczajem niedźwiedzi gromadzę tłuszcz na zimę.
Zależało mi na jak najprostszym fasonie, bo czasu miałam niewiele.
Po rodzinnych konsultacjach padło na model 109 z Burdy 9/2012, zwłaszcza, że został określony przez LolęJoo jako bezproblemowy do uszycia. Jej wersję możecie zobaczyć tu
http://osinka.ru/
Pogoda za oknem jaka jest każdy widzi, więc przezornie dodałam do sukienki podszewkę, choć burdowy opis jej nie przewidywał. Starość nie radość - trzeba dbać o swoje kości i nerki przy okazji.
Jak zwykle bez problemów się nie obyło. Było ich nawet całkiem sporo. Nie będę was zanudzać szczegółami, wspomnę tylko, że spotkało mnie coś co do tej pory przydarzyło mi się tylko raz i to na początku mojej przygody z szyciem. Czyli w zeszłym stuleciu :) I co spokojnie mogę nazwać koszmarem krawcowej...
Możecie się śmiać ze mnie do woli, ale próbowałam rozprasować zaszewki zbyt gorącym żelazkiem... Efekt łatwy do przewidzenia - cały przód do wyrzucenia, bo niestety to jeden element. I oczywiście wyprawa do sklepu po następny kupon materiału.
Tym sposobem zrobiłam sobie promocję odwrotną - jedna sukienka w cenie dwóch, zamiast dwóch w cenie jednej. Taniej byłoby kupić gotową, ale uparłam się, że dokończę to co zaczęłam.
I dokończyłam, ale sukienka nie budzi mojego entuzjazmu. Długo się wahałam, czy w ogóle ją upubliczniać. Czuję się w niej jak własna ciotka i nie potrafię dociec, czy to wina koloru czy fasonu, a może obu na raz? Nawet nie mam ochoty jej zakładać i z tego też powodu prezentacja odbędzie się na manekinie, a nie na żywej bryle :)
Przez ten pasek nie widać zaszewek, które są jedyna ozdobą tej sukienki, ale uwierzcie mi na słowo - bez paska wygląda jeszcze gorzej...
Zdaje się, że będę wyciągać ją tylko na okazje podobne tej, na którą została uszyta. I oby takie okazje zdarzały się jak najrzadziej... Czego sobie i wam życzę.
A do małej czarnej zrobię drugie podejście, może tylko w wersji bardziej rozrywkowej :)
A ja myslę, że można jej nadać szyku poprzez dodatki. Jakiś ładny zakładany kołnierzyk, duża broszka. Sukienka jest ładna, klasyczna. Musisz się do niej przekonać ;)
OdpowiedzUsuńWczoraj ją już miałam na sobie, ale okoliczności wymagały stonowanego stroju, więc z dodatkami nie mogłam poszaleć.
UsuńAle ogólnie jakoś ten krój mi nie pasuje. Będę ją pewnie czasami zakładać, ale zdecydowanie nie będzie to mój ulubiony ciuch...
Ładne złote dodatki i będzie pięknie, ale tą sukienkę sporo osób szyje i wszyscy są zachwyceni. Z tego wykroju moja mama też uszyła sukienkę i nie narzekała. Według mnie spokojnie możesz ja nosić.
OdpowiedzUsuńWiem, że kilka dziewczyn też ją uszyło i bardzo mi się ich wykonania podobały. Czasami tak już jest, że coś co się człowiekowi spodoba na kimś innym ,ale jemu samemu nie zawsze pasuje... i chyba ja tak mam z tą sukienką.
UsuńJa też szyłam tę sukienkę i musiałam sporo pogłębić zaszewki z przodu, dopiero wtedy nabrała trochę "kształtów" - bez tego wyglądała workowato. No i pogłębiłam też te zaszewki na ramionach, bo brzydko odstawały. Po tych poprawkach bardzo mi się podoba i lubię ją nosić, bo jest wygodna.
OdpowiedzUsuńMiałam takie samo wrażenie po uszyciu - wydawała mi się za luźna. Tylko że ja nie majstrowałam przy zaszewkach, ale wszyłam suwak na plecach w okolicy talii trochę głębiej. Może po prostu lepiej się czuję w bardziej dopasowanych ubraniach...
Usuńsukienka nie jest brzydka ale bardzo smutna,trzeba było dodać coś białego poza tym ok.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrzeba by pokombinować, ale na razie nie mam do niej serca... Całuski:)
UsuńCo do modelu to rzeczywiście tak jest, że czasem na nas samych nam nie pasuje, z resztą ta moja bardzo podobała się mojej przyjaciółce , no to mówię żeby sobie przymierzyła i jak coś to jej uszyje...ale jak założyła to przeszedł jej zachwyt i już nie chciała, już jej się nie podobała.
OdpowiedzUsuńA co do żelazka - ojjjj ale ból.
Dzięki za twój komentarz kochana :*, bo już myślałam, że to ze mną coś nie tak - wszystkim się ten model podoba, a mi nie.
UsuńA co do żelazka, to bolało, oj jak bolało :)
W sumie to miało być takie luźne giełzło :) Marchewkowa chyba też ją szyła i też zwężać musiała.
OdpowiedzUsuńNa burdowym zdjęciu też było takie luźnawe i nawet mi się podobało, ale po przymierzeniu stwierdziłam, że to nie moja bajka. Nawet po zwężeniu :)
UsuńPewnie przez te smutne okoliczności źle Ci się będzie kojarzyć.
OdpowiedzUsuńTrzeba ją jakoś ozdobić; może dodać coś jasnego, na przykład kwiat z materiału.
Niestety zawsze będzie mi się kojarzyła z tym smutnym dniem i pewnie dlatego nie mam do niej serca.
UsuńMyślę nad jakąś przeróbką - najlepiej z dodatkiem koronki...
Właśnie to samo chciałam napisać, co Ty w ostatniej odpowiedzi, że nie ma co liczyć, na to, że ten ciuch pokochasz, bo zawsze będzie się kojarzył ze smutkiem. I ja bym też optowała za jakąś radykalną przeróbką - koronka to jest świetne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńWitaj! Chciałybym nominować Cię do nagrody Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam!
http://truskawkowekreacje.blogspot.co.uk/2012/11/liebster-blog-award.html
Dziękuję za wyróżnienie :*
Usuńa ja tę sukienkę widzę z szerokim ..może czerwonym,turkusowym....???...paskiem ..i burzą korali w takim samym kolorze:)))
OdpowiedzUsuńObawiam się, że już nic nie uratuje jej przed pocięciem :) Może uda mi się przerobić ją na coś w czym będę czuła się dobrze...
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty uszyłam tą sukienkę, napatrzyłam się na zdjęcia w Burdzie i stwierdziłam, że to kiecka dla mnie. Przeznaczyłam najlepszy kupon tkaniny a potem wielka klapa! Ramiona generała, brzuch ciążowy....Teraz leży w kącie, może bluzkę z niej zrobię.
Pozdrawiam
Iza
Też planuję przeróbkę, bo nie czuje się w niej najlepiej. A w Burdzie zawsze tak wystylizują ciuchy do zdjęć, że przeważnie wyglądają super. W realu niekoniecznie :)
UsuńSzyję tą kieckę ale jakoś skończyć jej nie mogę. Czuję, po prostu czuję, że będzie źle leżała w biuście przez te dziwne zaszewki. Ehh Twój opis nie tchnął we mnie optymizmem ;)
OdpowiedzUsuńMało optymistyczny ten post wyszedł, ale mam nadzieję, że poszło ci lepiej niż mi :)
Usuńproponuję gruby elastyczny pasek z jakąś ciekawą klamrą - ale założony dość wysoko, pod biustem, powinien dodać modniejszego wyglądu tej sukience. Pięknie szyjesz, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! Sukienka niestety leży zwinięta na dnie szafy. Jeszcze mi na nią złość nie przeszła niestety :) Ale coś zrobić będę musiała bo tkanina całkiem fajna i szkoda, żeby tak się kurzyła ;)
Usuń