Coś tam niby dzióbię sobie po kątach, ale to niestety przeważnie przeróbki wszelkiego rodzaju. Poprawki krawieckie, szycie poszewek i inne różne, nie mniej ambitne przedsięwzięcia szyciowe :)
Coś jednak udało się skończyć. Obserwując dziewczyny przy pracy na koszulkami z poprzedniego postu sama nabrałam chęci na malowanie. I nie byłaby sobą gdybym nie spróbowała. Dziewczyny maziały swoje galaxy, a ja wycięłam szablon i wyprodukowałam sobie koszulkę z Audrey Hepburn :)
Malowanie poszło migusiem, ale sporo czasu zastanawiałam się jak ciuch przerobić.
Audrey powstała bowiem na męskim T-shircie w rozmiarze XXL i musiałam przetransformować go do damskiej koszulki w rozmiarze M. Wyszło tak:
Przekopałam mnóstwo stron z tutorialami. Po mozolnym procesie myślowym oświeciło mnie i postanowiłam jej nie udziwniać. Postawiłam na najprostszy możliwy fason. Za to poszalałam z dekoltem - może nawet trochę za bardzo, ale ja takie lubię i już! :)
Zdjęcia pochodzą z dzisiejszej wycieczki rowerowej, co widać niestety. Audrey troszkę już wytarmoszona, szorty też, o sobie samej nawet nie wspomnę ;) Mówi się trudno... i jedzie się dalej. Żelazka ze sobą targać przecież nie będę :)
Na koniec koraliki - przecież post bez koralików byłby nieważny ;)
Tym razem trójkąt z trójkącików:)
To jest moja wersja naszyjnika Eleny Tarasiuk
Na razie wisi sobie na długaśnym łańcuszku udającym brąz, ale zastanawiam się czy nie zamienić go na coś innego. Macie jakieś propozycje? :)
O tak klimatyzacja ma swoje ciemne strony, dlatego my nawet w naszym gorącym Paragwaju jej nie mamy i mieć nie będziemy(ale za to wentylatory :-))
OdpowiedzUsuńKoszulka wyszła super! Dekolt nie jest ani odrobiną przesadzony :-) Zdjęcia "z głową" bardzo fajne :-)
Wisior śliczny, ładnie mu na tym łańcuszku, innych pomysłów nie mam :-)
Mojemu gardłu wystarczyła tylko kilkugodzinna podróż samochodem :) Ale nie było wyjścia - bez klimatyzacji pewnie byśmy się podusili w tym upale.
UsuńKoszulka się sprawdziła - wyszła bardzo wygodna i pewnie jeszcze wykorzystam ten wykrój, tylko mam nadzieję, że farby, które kupiłam nie zejdą w praniu :)
Jeśli malowałaś akrylami do tkanin to wystarczy je utrwalić żelazkiem, znaczy przeprasować :) i spokojnie wytrzymują pranie w 40 st. C
UsuńUtrwaliłam - ale i tak boję się wrzucić do pralki :)
UsuńDekolt jej nadaje charakteru, myślę, że nie jest za duży. :)
OdpowiedzUsuńA co do trójkąta to też mi jakoś ten łańcuszek nie pasuje (sam trójkąt świetny!), zwłaszcza na ostatnim zdjęciu, bo na pierwszych dwóch wygląda nieźle, ale nie wiem, co bym dała w zamian.
Dzięki! Z tym dekoltem przynajmniej widać, że koszulka jest damska :))), zwłaszcza, że przed przeróbką była ogromna jak wór na kartofle.
UsuńNo i super wyszło! Uwielbiam Audrey i teraz zazdrość mnie zżera :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz popełnić podobną :)
UsuńA Audrey też uwielbiam, zwłaszcza w "Śniadaniu u Tiffany'ego".
Koszulka super ale Twoje biżuteryjne poczynania coraz bardziej mnie zachwycają.
OdpowiedzUsuńRozkręcam się... koraliki poważnie uzależniają ;)
UsuńDlatego omijam klimę szerokim łukiem... no tylko w aucie toleruję w niewielkich ilościach bo potem męczę się z anginą tak samo jak Ty :/ Nie wiem co wywarło na mnie większe wrażenie: malowanka na koszulce i przeróbka czy naszyjnik w koralików?! Yhhh co wyjdzie spod Twoich rąk to zachwyca perfekcją i starannością wykonania :)
OdpowiedzUsuńAż się zarumieniłam, od twoich komplementów. Dziękuję :*
UsuńA angina dopadła mnie właśnie po dość długiej podróży samochodem.
Zdradzisz jak się robi trójkąty z koralików? Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńWzór znalazłam na tej stronie: http://biser-vyshivka.ru/master/pletem_obemnyy_treugolnik_iz_bisera/. Instrukcja jest po rosyjsku, ale na pewno sobie poradzisz, bo jest mnóstwo zdjęć. Powodzenia!
Usuńdziękuję
UsuńMogę tylko dodać, że twoja wersja jest lepsza.
UsuńI teraz nie wiem co powiedzieć... :) Dziękuję♥
UsuńŚwietna koszulka, a ten naszyjnik...po prostu cudo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! Do naszyjnika powstały też kolczyki, ale czekają na bigle w odpowiednim kolorze.
UsuńKlima klimą, moja mama unika nawet stoiska z lodówkami i mrożonkami w kauflandzie bo dwa razy na tym poległa na tydzień w domu:P Nadruk zrobiłaś idealnie, a do trójkąta [jestem nim zachwycona!!!!] dałabym coś w rodzaju czarnego rzemienia.
OdpowiedzUsuńWspółczuję twojej mamie - ja przynajmniej zakupy mogę robić bez obaw :)
UsuńNadruk idealny to nie jest (jak zwykle wyłazi ze mnie perfekcjonistka), ale cieszę się z efektu, bo samo wycinanie szablonu było bardzo pracochłonne. Te wszystkie "pazurki" na grzywce... miałam lekcję cierpliwości :)
Przymierzałam rzemień do wisiora, ale czarny chyba go trochę przytłacza. Myślę jeszcze nad czymś jaśniejszym np. sznurek satynowy w kolorze starego złota.
Też nie przepadam za klimą, ale w samochodzie bez niej jedziesz jak w piekarniku..masakra..Bluzka z malunkiem zacna! Koraliki przepiękne, też kiedyś próbowałam tej metody ale poległam..nie mam cierpliwości i wzrok już nie ten :-)
OdpowiedzUsuńPrzy drobnicy koralikowej faktycznie trzeba mieć sokoli wzrok. Ale zawsze można użyć większych koralików - to naprawdę bardzo fajna zabawa, więc może nie poddawaj się tak łatwo :)
UsuńKlima jest niestety bardzo zdradziecka, chociaż może być nieprawdopodobną ulgą.
OdpowiedzUsuńKoszulka wyszła Ci super - wydaje się zwyczajna, ale ma charakter :) Trójkąt też bym dała na rzemyk.
Pięknie dziękuję! Muszę popróbować z różnymi kolorami rzemieni. Może coś dopasuję :)
UsuńJa klimę lubię i nigdy nie mam od niej żadnej anginy, warunek taki, że nie może na mnie wiać. Nawet wentylatorków nie znoszę kiedy dmuchają bezpośrednio na mnie.
OdpowiedzUsuńKoszulka z Audrey śliczna :)))
Naszyjnik niesamowity, rzadko kiedy podoba mi się biżuteria, bo ja kompletnie nic nie noszę... no po prostu CUDO!
Z bezpośrednim nawiewem z klimatyzacji możesz mieć rację - ostatnio w tv słyszałam, że nie należy nakierowywać go na głowę. Może stąd wynikają moje problemy, bo lubię czuć chłodny powiew na twarzy...
UsuńCieszę się, że naszyjnik tak ci się spodobał. I pomyśleć, że nie miałam bladego pojęcia, co wykombinować z tych trójkątnych koralików :)
Świetna ta koszulka:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńKoszulka fantastyczna!!!dekolt w sam raz. Też bym chętnie coś namyziała na tkaninie ale nie bardzo wiem jak :D. Wisiorek super, mnie się podoba na łańcuszku ale na rzemieniu na pewno też będzie fajnie wyglądać. Małżonkowi przekazałam Twoje słowa uznania :) Bardzo go ucieszyły :)))
OdpowiedzUsuńMalowanie jest całkiem proste, zwłaszcza przy użyciu szablonu. Moja Młoda tak się w to wkręciła, że nie nadążam kupować jej nowych koszulek - tyle ma pomysłów :)))
UsuńMoże następnym razem zrobię jakieś zdjęcia z przebiegu "procesu twórczego".
A twój małżonek w pełni zasługuje na słowa uznania :)
Świetnie wyszła Ci Audrey....maluję zwykle koszulki dla dzieci, a dla siebie jeszcze żadnej nie namalowałam chyba muszę spróbować to zmienić :)
OdpowiedzUsuńTo potworne zaniedbanie ;))) Musisz to koniecznie szybciutko naprawić i namalować coś tylko dla siebie :)
UsuńBardzo ładny malunek, ja ciągle nie mogę się zdecydować co namalować :)
OdpowiedzUsuńkoszulka niby klasyczna, ale ma charakter.
Wcale ci się nie dziwię, farby dają tyle możliwości, że trudno zdecydować co namalować. Ale przecież nikt nie powiedział, że na jednej koszulce mamy poprzestać :)
UsuńBardzo ładna koszuleczka i dekolt jest jak najbardziej odpowiedni, dobrze w takich wyglądasz ;).
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
UsuńAle bajerancka bluzeczka,bardzo Ci do twarzy.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen trójkącik mi się bardzo podoba i zamawiam taki ,poduszeczki również ale czekam na bluzeczkę bo kończy się lato.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak sroczka :) Co zobaczy to by chciała. Nie wytrzymam z tobą ;)))
UsuńJa bardzo przepraszam, że się wtrącam, ale te wisiory są prześliczne!
OdpowiedzUsuńI nic nie poradzę, że dużo ładniejsze od eleniastych. Czy będzie można popodziwiać na żywym dekolcie?
Bo dekolt też właśnie z tych takich bardziej do podziwiania, więc Audrey w ramach kontrastu pasuje dowcipnie. Też bym sobie tak pojeździła:).
Bardzo ładnie pozdrawiam
Bardzo mi miło czytać takie słowa. Ze zdjęciami naszyjnika na żywym dekolcie może być trudno, bo wisior jest na łańcuszku, który sięga do pępka - a tego publicznie pokazywać nie zamierzam ;)))
OdpowiedzUsuń