Skarpetkowy ciąg dalszy...
Zazwyczaj skarpetki robi się parami, w parach kupuje i w parach nosi. A ja wydziergałam właśnie komplet, który składa się ze sztuk trzech! :)
Sowy powstały na życzenie pewnej młodej damy, która zapatrzyła się na skarpety z poprzedniego postu. Powstała ich zmodyfikowana wersja, bo straszliwie nudzę się przy powtarzaniu tych samych wzorów i musiałam wykombinować coś innego.
Skarpety mają tylko jeden motyw sowy na wierzchu. Góra jest zrobiona podwójnym ściągaczem, który można nosić na dwa sposoby - co widać na załączonych obrazkach :)
Włóczka ta sama co poprzednio, czyli Polo Natury w kolorze beżowym (50% wełna, 50% akryl).
Z całego motka zostało jej tyle, że wydziergałam skarpetę trzecią... na telefon :)
Jest całkowicie bezszwowa, bo przy dzierganiu wykorzystałam ostatnio nabyte umiejętności, czyli nabieranie oczek metodą magic cast-on i dzierganie na drutach z żyłką metodą magic loop.
Zadrutowałam sie straszliwie... Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że moja maszyna do szycia stoi bezczynnie.
Wiosnę już powoli czuć w powietrzu, moja szafa domaga się odświeżenia garderoby, a ja siedzę jak świstak i dziergam wełniane skarpety...
Przepiękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję, uprościłam trochę fason z poprzedniego postu, żeby wyeksponować sówki :)
UsuńPiękne skarpetki ale ta 3 to chyba dla tatusia,żeby nie zmarzł.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyjątkowa "para":)
OdpowiedzUsuńWyjątkowa "para" dla wyjątkowej właścicielki :)
UsuńAle fantastyczne stopogrzejki i urocz sówka :) ewa
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nowa właścicielka zadowolona :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńprzecudowne etui:) szkoda że ja nie umiem sobie takiego zrobić...:(