piątek, 20 września 2013

Żona marynarza

Żona marynarza - pierwsze co pomyślałam, kiedy skończyłam szycie i stanęłam przed lustrem :) 
Przez te paseczki żeglarskie skojarzenia nasuwają się samoistnie. Chciałam, żeby wyszło elegancko, a wyszło jak zwykle :)))


Bluzka to top z Burdy 2/2013 model 127

www.osinka.ru

Nie zwróciłabym na nią uwagi gdyby nie prośba o pomoc pod moim tutorialem na wykończenie dekoltu w dzianinowej bluzce. Problematyczny dekolt dotyczył tego właśnie modelu. Przyjrzałam mu się dokładniej i spodobały mi się te marszczenia na ramionach. 

Postanowiłam przetestować wykrój na dzianinie w paski. Nic nie kombinowałam i uszyłam tak jako Burda rzecze :) I o dziwo wyszło całkiem, całkiem...

 

Szyło się szybko i przyjemnie, nawet biorąc pod uwagę marszczenia których serdecznie nie znoszę. Wykrój polecam.

Spódnicę też już kiedyś pokazywałam - jeśli ktoś ciekawi może sobie poczytać o niej tutaj :)


Do bluzki uszyłam spodnie. Nie dość, że czarne to jeszcze czwarte z kolei z tego samego wykroju :) Straszna nuuuda... 
Ale z kronikarskiego obowiązku wspominam i rzecz jasna pokazuję:



Mówiłam, że nuda? Spódnica jak widać w tym zestawie prezentuje się o niebo lepiej...

poniedziałek, 9 września 2013

Naprawdę ostatnia letnia sukienka...


... w tym sezonie, bo oczywiście nie zamierzam porzucać szycia moich ukochanych sukienek. 
Zanim jednak zabiorę się za grubsze materiały i bardziej zabudowane fasony wyczarowałam jeszcze jedną sztukę. I dzięki sprzyjającej aurze zdążyłam ją nawet założyć na niedzielny spacer :)

 

Buraczkowy len wygrzebałam w kartonie z resztkami w moim ulubionym sklepie. Prawie metrowy kawałek kosztował... 2,70zł. Od razu wiedziałam co z nim zrobię, co przyznać muszę rzadko mi się zdarza. Kolorystyką zgrał się bowiem idealnie z pozostałościami lnu po tej sukience
Same rozumiecie, że w takiej sytuacji z realizacją pomysłu nie mogłam czekać do przyszłego lata :)



Wystarczyło tylko poszukać w moim segregatorze z formami jak najprostszego wykroju bazowego i skroić dwa odszycia zamiast jednego :) 

Tak, tak - wzrok was nie myli - ten jaśniejszy element u góry to odszycie. I powstała sukienka dwukolorowa, która zagnieździła się w mojej głowie już w czasie kupowania materiału.

  
Z haftem nie poszło już tak łatwo - trochę naszukałam się odpowiedniego motywu. Przekopałam internet i wszystkie gazety robótkowe (a mam ich niezłą kolekcję) i oczywiście nie znalazłam nic co by mnie zadowoliło w pełni. Właściwie miałam już zacząć rysować coś własnego, ale w trakcie przekartkowywania wrześniowego numeru Burdy natrafiłam na dziwaczne ponczo vel pelerynę z motywem, który pasował idealnie do mojej sukienki. Nie musiałam nawet zmieniać wielkości...

I tak na dwukolorowej sukience zagościły dwukolorowe kwiaty haftowane ściegiem przed igłą.


Fotka poniżej nie pozostawia wątpliwości co do rodzaju tkaniny. Len w stu procentach :) Wystarczyło kilka minut w samochodzie...


Pocieszam się, że w przypadku lnu zagniecenia są do wybaczenia.


Ps. Zdjęcia w pełnym słońcu przekłamują kolory tej sukienki. 
Najlepiej oddaje je to, na którym widać zbliżenie haftu.