Mam już sukienkę w pomarańczowe kwiaty, paski, buty i torebkę, i kilka bluzek też by się znalazło :) Dzisiaj dołączyła do nich bransoletka. Tak prezentuje się na łapce:
Oczywiście metoda ta sama co ostatnio - sznur koralikowo - szydełkowy. Trochę już pewnie was nimi zanudzam, ale ta technika ma tyle możliwości, że wciąż chcę próbować czegoś nowego.
Tym razem padło na bransoletki cieniowane. Sposób na cieniowanie prosty jak drut, bo cieniowana jest tylko nitka na której nanizane są przeźroczyste koraliki.
Sama tego nie wymyśliłam. Taka sprytna to ja niestety nie jestem :) Zgapiłam je u koralikowego guru, czyli u Weraph.
Oczywiście Młoda podpatrzyła mnie w takcie pacy i wymusiła wydzierganie bransoletki dla siebie. Nie było jednak mowy o identycznej, więc moja jest pomarańczowa z dwóch sznurów z mosiężnymi końcówkami, a jej pojedyncza, zielona ze srebrnymi :)
Bardzo podoba mi się efekt jaki uzyskuje się dzięki transparentnym koralikom. Bransoletki wyglądają jakby zostały zatopione w lodzie... Coś mi się zdaje, że jeszcze nieraz wykorzystam Toho Transparent Crystal :)
Ps. Następny post będzie nie mniej energetyczny, bo w szyciu są Wściekle Żółte Spodnie :)
Do mnie pomarańcz nie przemawia, tak samo jak żółty, ale bransoletka ładna i pomysłowa, pierwszy raz spotykam się z taką opcją koralikowych bransoletek ;)
OdpowiedzUsuńDo mnie też jakoś do tej pory nie przemawiał :) Ale ja mam fazy kolorystyczne - po zieleni i fiolecie (którego kiedyś nie znosiłam) przyszła kolej na pomarańczowy i żółty :)
UsuńSą super, na lato jak znalazł.
OdpowiedzUsuńZrobiłam je właśnie z myślą o letnich sukienkach :)
UsuńBranzoletki bomba :-) A w kolor pomarańczowy, żółty, czerwony, różowy itp. "wrobił" mnie Paragwaj, moja szafa jest teraz takimi kolorami wypełniona, ale nie narzekam, wręcz przeciwnie podoba mi się ;-)
OdpowiedzUsuńU ciebie to dopiero musi być kolorowo na ulicach :)
Usuńbardzo orginalne i fajne bransoletki,
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak jakoś fajnie wyszły :)
UsuńŚliczne! Takie delikatne, rzeczywiście jak zatopione w lodzie... niesamowite!
OdpowiedzUsuńWidziałam podobne z koralików matowych - wyglądają jak oszronione. I oczywiście mam je w planach :)
UsuńOj tam! Kocham pomarańczowy. W razie jakby co, daj namiar na psychoterapeutę :)Moja ukochana bluzka na oficjalne letnie okazje jest wściekle pomarańczowa i nosi pieszczotliwą nazwę dynia olbrzymia (Cucurbita maxima)bo tak właśnie w niej wyglądam ;D A buty do niej pasujące powiedziały do mnie: mamo! I adoptowałam, choć są o numer za duże. Mąż się pukał w głowę, ale to facet przecież i oczywistych rzeczy nie rozumie. Dzięki zapiętkom z Lidla dałam radę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U
Facet to facet - nie bądź zbyt wymagająca ;) Ciekawe jak mój zareaguje na żółte spodnie?
UsuńZ butami miewam podobnie, tylko ja kupuję zazwyczaj za ciasne i argumentuję, że przecież je rozchodzę :)))
Cudne, podziwiam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!pomarańczowy kocham :D
OdpowiedzUsuńA ja go właśnie pokochałam :) Tylko ciekawe na jak długo, bo upodobania kolorystyczne zmieniają mi się z wiekiem - czym jestem starsza, tym odważniejsze noszę kolory. Normalnie dzidzia piernik się ze mnie robi :)))
UsuńPiękne te bransoletki. Pomarańczowy jest bardzo energetyczny. Niestety mi nie pasuje. Jak skompletujesz cały zestaw pomarańczowego odzienia możesz przybyć do Holandii na święto królowej 30 kwietnia. Wtedy cała Holandia odziewa się w oranje :)
OdpowiedzUsuńDo następnego roku chyba zdążę kupić komplet pomarańczowej bielizny - będę pomarańczowa od stóp do głów, a nawet od podszewki :)))
UsuńTo bedziesz bardziej holenderska tego dnia od Holendrow ;)
UsuńPomarańczowy jak najbardziej! I patrząc na pozostałe bransoletki - inne kolory też :))) Śliczne Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się jak mogę ;)
UsuńJoanno jesteś prawdziwym fachowcem cudne te bransoletki.pozdrawiam buziaczki
OdpowiedzUsuń