czwartek, 28 maja 2015

Akwarela


Lato u progu, a ja jak zwykle nieprzygotowana :) 

Niedostatki objawiają się głównie brakiem bluzek. Zwłaszcza w miarę prostych, pasujących i do spódnic, i do spodni. Popołudnia spędzam więc przy maszynie, żeby jakoś uzupełnić braki w garderobie. 


Nie przepadam za kwiatami, ale ten materiał spodobał mi się od razu. Może dlatego, że motyw nie jest zbyt oczywisty. Wygląda jak obrazek namalowany akwarelą. 

 

Fason nie mógł być zbyt skomplikowany. Zwłaszcza, że kupon materiału nie był duży - 70cm wystarczyło na prostą bluzkę bez rękawów.

 Wykrój z Diany Moden 1/2014.

 

Zaszewki (piersiowe i na plecach) ładnie modelują całość, dzięki czemu bluzka jest swobodna, ale nie workowata. Wykorzystam ten wykrój jeszcze nie jeden raz.



Materiał jest cieniutki. Zastanawiałam się jak estetycznie wykończyć podkroje pach i dekoltu. Postawiłam na pliski od spodu. Oczywiście cięte ze skosu :) 
Dół lekko zaokrąglony. Wykończony ściegiem overlokowym i wąsko przestebnowany.


Granatowe spodnie wyglądają w tym zestawie chyba trochę przyciężko, ale zdjęcia były robione hurtem 
i w biegu. Nie miałam czasu na przebranie. Latem na pewno będę nosić ją z czymś jaśniejszym :)





wtorek, 26 maja 2015

Spodnie trochę bardziej eleganckie...


Spodnie sobie uszyłam. Do pelikanów. 
Kto nie wie o co chodzi, niech zajrzy do poprzedniego posta :)


Asekuracyjnie wybrałam model przetestowany przeze mnie już kilkukrotnie:

 
 Burda 3/2013 model 104

Były już w różnych wersjach kolorystycznych -  panterkowe, żółte i chabrowe, ale wszystkie raczej w wersji casual. Jedyną zmianą w wykroju było dodanie paska i wydłużenie nogawek. 
Tym razem postanowiłam uszyć wariant trochę bardziej elegancki.



Lekko satynowana bawełna w granatowym kolorze zdecydowanie wymagała dopieszczonych detali. Oprócz paska pojawiły się więc szlufki i ukośne kieszenie z ramkami:


Kieszenie to właściwie atrapy - celowo nie wszyłam worków kieszeniowych. I tak nie zamierzałam ich używać. Są tylko ustabilizowane kawałkiem materiału od spodu, żeby nie rozchylały się podczas chodzenia, czy też siadania.


Niestety nie pamiętam kosztu materiału, bo wykopałam go ze starych zapasów. 
Całe szczęście, że chociaż przypomniałam sobie, że go mam :)






czwartek, 21 maja 2015

Niebieskie pelikany


Kiedy zobaczyłam je w sklepie to nie mogłam się im oprzeć :)
Takie cudne pelikany wpadły mi w łapki. Idealne na zwiewną, letnią bluzkę... 


Nie mam pojęcia co to za materiał. Cieniutki, przyjemny w dotyku i lekko elastyczny w obie strony. Przewiewny na dodatek. Czyli na upały w sam raz.


Do wakacyjnych temperatur jeszcze nam chyba daleko, ale pelikany tak mnie zauroczyły, że z marszu zasiadłam do maszyny. Żeby nie było zbyt nudno, to wybrałam model z zakładkami przy dekolcie. 


Zazwyczaj unikam marszczeń i zakładek w rejonach okołobiustowych, ale ten materiał jest taki cieniutki, że pomyślałam sobie - raz kozie śmierć :) 


Model prosty, to poszalałam sobie w środku - całe wnętrze wykończone jest szwem francuskim:

 

Dekolt i rękawy obszyłam lamówką. Niech was zdjęcia nie zmylą  - lamówka jest granatowa tak samo jak pelikany :)

Oryginalny wykrój (Diana Moden 2/2013 model 26M) nie miał rękawów. Dodałam je z innego modelu (Diana Moden 2/2013 model 23M). Powinnam była poprawić podkrój pach, ale się zagapiłam. Bluzka nie leży przez to idealnie, ale dzięki temu, że materiał jest lekko elastyczny to nie ma to zbyt dużego wpływu na komfort noszenia.


Na bluzeczkę zużyłam ok. 1mb pelikanów w cenie 30zł/mb.



wtorek, 19 maja 2015

Ceramiczna szarlotka


Wprawdzie to środek wiosny i drzewa owocowe właśnie kwitną, ale u nas już obrodziło w jabłuszka i gruszki :)
Są jędrne i błyszczące - jak te zerwane wprost z gałęzi, chociaż ostatnich kilkanaście godzin spędziły w piecu w temperaturze ponad 1000 st.C. 


 


 




Szarlotka musi być słodka, to i cukier się znalazł :)



 A na koniec deser po deserze (ceramicznej szarlotce), czyli uwaga - chwalę się. A właściwie chwalę moją utalentowaną córkę. Taką niesamowitą maskę stworzyła ostatnio:




Zdjęć dużo, ale wybaczcie  - nie mogłam się powstrzymać :)


niedziela, 17 maja 2015

Deep blue, czyli cuda się zdarzają


W tegorocznych wyborach prezydenckich miałam okazję uczestniczyć w  trochę bardziej  aktywnie niż zwykle. Zostałam członkiem (członkinią?) komisji. Chciałam zobaczyć jak wybory wyglądają od strony technicznej, jak przebiega głosowanie i liczenie głosów wyborców.  
To był bardzo długi dzień (od 6 rano do północy), ale też bardzo ciekawe doświadczenie. 
Demokracja od kuchni :)

 


Ale tu nie o polityce miało być tylko o sukience :)

Nie byłabym sobą gdybym z tej okazji nie uszyła nowej. Założenia były dwa - stonowane kolory i wygoda. Zdecydowałam się grafitowe punto, ale z braku takowego w moim ulubionym sklepie stanęło na granatowym, a właściwie bardzo ciemnoniebieskim. W sam raz na wykrój, który "chodził" za mną od momentu opublikowania go w zeszłorocznej Burdzie, a którego jakoś nie miałam okazji uszyć. 

Mowa o tej sukience:


Burda 9/2014 model 122





Jak widać z oryginału pozbyłam się godetu z przodu i moim zdaniem zrobiło to tej sukience całkiem dobrze. Wcześniej była zbyt przeładowana. Nie ma też zamka z tyłu, bo punto jest dość elastyczne.
Kusiło mnie, żeby jeszcze zwęzić dół, ale po pierwszej przymiarce ucieszyłam się, że jednak tego nie zrobiłam, bo rozszerzana spódnica z lekko wydłużonym tyłem prezentuje się bardzo kobieco.

 

Cały wykrój dzięki tym wszystkim cięciom i zaszewkom pięknie modeluje sylwetkę. Podkreśla to co trzeba i maskuje to co chciałoby się ukryć. Leży jak druga skóra :)


I do tego szyje się bezproblemowo. Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale właśnie trafiłam na burdowy model idealny - nie zrobiłam nawet jednej poprawki. Wykroiłam, zszyłam i sukienka gotowa.



Czyli cuda się zdarzają - nawet w Burdzie (wśród  tylu workowatych i bezkształtnych gniotów) można trafić na taka perełkę jak ta sukienka. Nie dość, że piękna i kobieca to jeszcze perfekcyjne skonstruowana. Obym trafiała na takie częściej :)

 


A w tym tygodniu znów muszę zasiąść do maszyny, bo czeka mnie II tura wyborów :)


Ps. Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że zużyłam na tę sukienkę ok. 1,20 dzianiny punto antypiling w cenie 35zł/mb.



niedziela, 10 maja 2015

Jedwab, ale tylko z nazwy


Uzupełniam w dalszym ciągu spódnicowe braki. Tym razem pod maszynę trafiło coś, co przez sprzedającego zostało określone mianem sztucznego jedwabiu. Sztuczne jest na pewno, ale przyjemne w dotyku i całkiem fajnie się układa. Nie zamierzam z resztą wybrzydzać - za kilka złotych (znowu kupon z resztek) mogę nosić i syntetyczny jedwab :)


O ile dobrze pamiętam zdarzyło już mi się szyć z czegoś podobnego (spódnica i bluzka). Obie rzeczy całkiem dobrze sprawdzają się w trakcie letnich upałów i mam cichą nadzieję, że w przypadku tej sztuki nie będzie inaczej. 



Szyłam bez wykroju. To po prostu zwykły prostokąt z całej szerokości materiału ułożony w kontrafałdy i wszyty w pasek. Z tyłu zamek kryty. Nawet podszewki nie wszyłam, bo spódnica typowo letnia, a latem wiadomo - im mniej warstw tym lepiej.


Kolorystyka ostatnio u mnie monotonna -  przyczepiłam się do tego beżu jak rzep. Miałam już różne fazy kolorystyczne, czasem zaskakujące nawet dla mnie samej. Ale beżowego nie uznawałam nawet za kolor, a teraz proszę - dwie spódnice, jedna po drugiej. 

W następnym poście obiecuję jednak zmianę - będzie dla kontrastu całkiem granatowo :)