środa, 30 kwietnia 2014

Rurki na bis... i do rurek coś jeszcze



Z rozpędu uszyłam drugą parę rurek :) Po kremowych tutaj powstały szafirowe (a może kobaltowe):



Oczywiście wykrój ten sam, czyli Burda 3/2014 model 115, ale tym razem obyło się bez komplikacji. Szablon był już poprawiony, kolejność szycia przećwiczona, więc poszło niespodziewanie gładko. 


Na fali euforii z powodu bezproblemowego szycia spodni popełniłam jeszcze bluzkę, która już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie.

Resztka biało-czarnych, albo może biało-granatowych (ciężko stwierdzić jaki to właściwie kolor) paseczków i kawałek białej dzianiny zostały przerobione na oversize z asymetrycznym tyłem i rękawami 3/4.
Paseczki pozostały po marynarskiej bluzce z zeszłego roku tutaj.


Wykrój własny. Pewnie dlatego taki worek wyszedł ;)


Dekolt i dół wykończony pliską. Zainteresowanych tym sposobem odsyłam do postu tutaj.



A w szyciu i krojeniu jak zwykle dzielnie "pomagał" Klus :)
 

  
 




piątek, 25 kwietnia 2014

Bo w dłoniach mam świat cały...


Dawno skorup nie było, prawda? Sama się dziwię jak wytrzymałam całe dwa posty bez ceramiki ;) Bez malutkiego kawałeczka nawet... Za to dzisiaj będą dwie. 

W obu główną rolę odgrywa forma. Kolor okazał się mniej istotny - postawiłam tylko na lekkie przetarcia i podkreślenia krawędzi.Powstały z cienkich paseczków (zwłaszcza miska) mozolnie przyklejanych jeden po drugim. 
Mój kręgosłup poczuł chyba każdy z osobna :)


Pierwsza z nich to typowy tzw. "kurzozbieracz" lub ewentualnie "durnostojka":


Młoda, a raczej jej dłonie posłużyły za ekspozytor. Można by rzec, że trzyma w nich cały świat :) 
Tylko troszkę gliniany :) 


Druga skorupka jest jak najbardziej w pełni użytkowa. 
Może służyć za miskę na owoce, albo... za durszlak, bo dziurawa okrutnie :)

 




Jestem ciekawa, czy podobają wam się takie lekko niedopracowane i surowe z wyglądu formy?


środa, 23 kwietnia 2014

Świąteczny Tygrys

Dzisiaj Tygrys proszę Państwa: 


Postanowiłam przełamać swoją niechęć do zwierzęcych motywów i na świąteczne śniadanie wybrałam się odziana 
w tygrysopodobną sukienkę.
Sukienka powstała właściwie z potrzeby chwili. Kiedy słupek termometru w Wielki Piątek skoczył raptownie do góry spanikowałam. Nie byłam przygotowana odzieżowo na takie ekscesy pogodowe. Porzuciłam pieczenie mazurków i bab i pogalopowałam do maszyny. Troszkę koloryzuję - przygotowania świąteczne były już na ukończeniu, więc wieczorem mogłam spokojnie zrelaksować się przy szyciu ;)

Wykorzystałam wykrój z Diany Moden 4/2011, ale dostosowałam go do własnych potrzeb. Pozbawiłam go rękawów i sporo zwęziłam. Wszyłam też z tyłu zamek kryty, którego brak w oryginale. Spódnicę, składającą się z trzech części zredukowałam do jednej z zaszewkami. I znacznie powiększyłam dekolt, żeby nie czuć się jak w kombinezonie :)


Tygrysopodobny materiał to wynik amoku zakupowego :)
Kupiłam go, mimo swojej niechęci do tego typu printów. Ale był tak przyjemny, mięsisty w dotyku i najważniejsze - tani jak barszcz, bo to kupon z resztek. I jak to bywa w przypadku szmatoholiczki kupiłam, bo na coś tam się kiedyś przyda. Znacie to z autopsji, prawda?


Kuponik miał jednak jedną, podstawową wadę. Krótki był strasznie (tylko 90 cm), a ja uparłam się, że uszyję z niego sukienkę. I dałam radę, ale musiałam posiłkować się  beżowymi wstawkami w pasku i plisą na dole. 
Przez braki tkaninowe sukienka jest w długości za którą nie przepadam, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :)

Zdjęcia  robione po partyzancku, w tempie iście ekspresowym w drodze na wielkanocne, rodzinne śniadanie. Musieliśmy się sprężać, bo Młoda trzymała się kilkanaście metrów od nas i udawała, że nie zna tej dwójki wariatów co ganiają w świąteczny poranek z aparatem po miejskim parku zamiast siedzieć statecznie nad talerzem żurku :)

I na koniec kilka detali, tym razem już na manekinie:






poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Zielona żaba


Kiedy pokazałam wam w marcu sweterek dla Młodej zapowiedziałam, że wydziergam coś podobnego dla siebie. Niedawno skończyłam. Proszę Państwa oto Zielona Żaba:

 

Oczywiście o sweter chodzi, bo ja całkiem do żaby niepodobna :)

Żaba jest zielona jak wiosenna trawa i lekko asymetryczna jak widać. Tył miał być znacznie dłuższy, ale wyszło jak wyszło - mam nadzieję, że różnica choć niewielka to jednak jest zauważalna :)  

Ażurowy raglan i rękaw długości 3/4, a wszystkie krawędzie zakończone ściągaczem:


Włóczka z zapasów - "Falka" Aniluksu. Jak widać uwalniam nie tylko tkaniny :)

Akryl w oplocie poliestru - śliska i niesforna w robocie, ale obyło się bez większych problemów. Miałam już z tą nitką do czynienia, bo w zeszłym roku wydziergałam nietoperka. I o ile wtedy namęczyłam się z nią trochę, tak teraz, pewnie dzięki nabytemu wcześniej doświadczeniu, dziergało mi się nawet przyjemnie.

Sweterek bez wzoru - cały gładki, bo Falka raczej nie nadaje się na ażurowe wzory. Przy takim pofalowaniu nitki i tak nie byłoby efektu. A że zależało mi na miękkiej, lejącej dzianinie na lato dobrałam grubsze niż zalecane druty (nr 4). 
I mam swoje dziury bez ażuru :)

I jeszcze kilka zdjęć Zielonej Żaby z kremowymi rurkami z poprzedniego postu:





sobota, 19 kwietnia 2014

Kosmiczne jaja

Rzutem na taśmę wyszkliwiłam ostatnie w tym roku jaja wielkanocne. Za to trzy na raz. Jedno większe i dwa standardowych rozmiarów do kompletu.


Stylistyka zupełnie inna niż poprzednie. Zdecydowanie mniej tradycyjna.
Pierwotnie przetarłam je tylko złotym szkliwem, całość zanurzona w transparentnym. Ale po wyjęciu z pieca okazało się, że złoto gdzieś wcięło...
Poprawiłam. Tym razem ażur poszkliwiłam na pomarańczowo. Włożyłam do pieca i modliłam się żeby nie spłynęło. Rano czekała na mnie taka niespodzianka:

 

Komisja rodzinna wychowana na klasyce sci-fi od razu podrzuciła swoje skojarzenia. Jednogłośnie orzekli, że wyglądają jakby dopiero co z jaj wykluli się kosmici :)


 A moim zdaniem swój urok mają. I nawet kosmici tego nie zmienią :)


A z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych 

życzę wam Kochani 

wesołych, pełnych zdrowia i radości oraz rodzinnego ciepła

dni świątecznych!





środa, 16 kwietnia 2014

Crème de la crème


Chusteczkowa tunika doczekała się kremowych spodni. Właściwie to chyba bardziej śmietanka, albo ecru, ale jak zwał, tak zwał. Grunt, że kolor uniwersalny i będę mogła nosić je do wielu letnich rzeczy.


Burda 3/2014 model 115:


Widziałam już kilka realizacji tego modelu. Dziewczyny pisały, że wykrój bezproblemowy, więc pomyślałam, że będzie łatwo i przyjemnie. Nadzieja matką głupich - męczyłam się nad nimi ze trzy dni. 

Może po prostu wąziutkie rurki nie dla mnie - ze zwykłymi spodniami nigdy nie miałam takich problemów. 
Najwięcej czasu zajęło mi dopasowywanie wykroju na moje "dość wypukłe" cztery litery. Standardowo zwężam wszystkie spodnie w górnej części tyłu, ale tutaj musiałam pokombinować na całej długości podkroju kroku, bo marszczyły się paskudnie pod pośladkami. Może to taki urok, bo u dziewczyn też nie leżą gładko, ale mnie doprowadzały do szewskiej, albo może krawieckiej pasji :) 

Po poprawkach jest dużo lepiej choć nadal nie idealnie:


Mnóstwo czasu zajęły mi też detale wykończenia: naszywane kieszenie z tyłu, szlufki - wszystko oczywiście pięknie ostebnowane.  Ale te szczegóły decydują o wyglądzie całości i nie żałuję, że się do nich przyłożyłam i wykonałam wszystko jako Burda rzecze:

Podejrzewam, że jakieś wprawne oko to i tak zauważy, więc od razu się przyznam, że jednak coś tam pominęłam :) Zrezygnowałam z małej kieszonki wewnątrz kieszeni przodu. Pojęcia zielonego nie mam do czego to maleństwo ma służyć, więc je sobie odpuściłam :) Ale reszta jest na miejscu i to wykonana ściśle według burdowej, dość szczegółowej instrukcji obrazkowej.

 

Ps. Spodnie pasują jeszcze do jednej rzeczy, którą zapowiadałam już na FB i którą częściowo widać na zdjęciach. 
Ale o tym w następnym poście :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zakręcona


A może "pogięta" pasowałoby bardziej :)


Radosna twórczość własna zaowocowała eksperymentem - to co widzicie na dnie miski to nie szkliwo tylko drobno potłuczone szkło. W piecu, w temperaturze ponad 1000 stopni miazga szklana topi się i po wyjęciu mamy taki efekt:




Brzegi powyżej powierzchni szkła - szkliwo Aquamarin, a na zewnątrz relief (angoba cynowa) i szkliwo transparentne: 

 




Poza tym uprzejmie donoszę, że od paru dni można mnie też podglądać na FB,
bo przełamałam w końcu moją niechęć i założyłam fanpage dla bloga:

https://www.facebook.com/pages/Szmatki-nitki-szpilki/668273409899763

Serdecznie zapraszam!

piątek, 4 kwietnia 2014

O chusteczka!


Za oknem świeci piękne wiosenne słońce, więc zaczęłam powoli myśleć o lecie.  A raczej o swojej letniej garderobie. 
Wnioski mało odkrywcze jakoś - jak zwykle nie mam co na siebie włożyć...
Od szafy z ubraniami rzuciłam się więc do pudeł z zapasami materiałowymi i wyciągnęłam kilka kawałków, które w najbliższym czasie uzupełnią moje braki ubraniowe. Oczywiście po uprzednim wykrojeniu i zszyciu :)

Zaczęłam od tuniki. Miała być krótsza, ale szkoda mi było pociachać taki fajny wzorek - coś jakby chustka albo apaszka. Do spódnicy już jej nie założę, bo jest za długa. Będę musiała zaopatrzyć się w odpowiedni dół. Może rurki w kremowym kolorze?


 

Materiał (batyst) czekał sobie na moją wenę już od zeszłej wiosny. Kawałek, który wtedy kupiłam, zawierał dwa takie motywy, ale wykorzystałam tylko jeden. Tył uszyłam z jednokolorowej dzianiny, bo z przodu i tak dużo się dzieje :)



Zaszewki właściwie są zbędne, bo fason raczej luźnawy, ale całość układa się dzięki nim dużo lepiej w okolicy tali:

 

Wszystkie elementy góry, czyli dekolt i coś co robi za rękawki wykończone pliską z tej samej dzianiny co tył. Dół bez kombinacji - obrzucony ściegiem overlockowym i podszyty stebnówką.
 

Z kronikarskiego obowiązku podaję, że wykrój pochodzi z Diany Moden nr 2/2013 model 3A.