Obiecałam wam, że od czasu do czasu będę pokazywała rzeczy, które powstały w erze "przedblogowej".
Zgodnie z obietnicą dzisiaj część druga (część pierwsza tu), ale nie ostatnia, bo jeszcze całkiem sporo takich perełek mam poupychanych w szufladach :)
Wychowywałam się w domu, w którym stał stary, przedwojenny singer po babci (stoi tam z resztą do tej pory), a po szufladach przewalały się nitki, włóczki, druty i szydełka. Można rzec, że robótkoholikzm wyssałam z mlekiem matki i nie będzie to dalekie od prawdy. Nie mam niezbitych dowodów - zdjęć takich w domowych annałach nie znalazłam, ale mogę się założyć, że moja mama coś w czasie ciąży jednak wydziergała...
Szydełko dostałam po raz pierwszy do ręki kiedy byłam sześcioletnią dziewczynką. I wbrew obawom wielu dzisiejszych mam oka sobie nim nie wydłubałam :) Może nie wydziergałam od razu takich serwet jak te na zdjęciach poniżej, ale nauczyłam się łańcuszka, robienia słupków i półsłupków. I tyle mi wystarczyło, żeby później, już jako nastolatka, móc paradować we własnoręcznie wydzierganych bluzkach i swetrach.
Tyle historii, teraz przejdźmy do rzeczy, czyli moich archiwaliów szydełkowych :)
Za ozdóbkami typu serwetki i bieżniki nigdy nie przepadałam, ale jak widać kilka lat temu całkiem mi się odmieniło. Może się starzeję po prostu i szydełkowe dodatki wnętrzarskie zaczynają mi się podobać :)
Mniejsza, (84cm) wydziergana na stolik do kawy ze wzoru znalezionego w internecie:
Większa ma 90cm średnicy.
I tu ciekawostka: gazetkę ze wzorem kupiłam w 1993 z zamiarem wydziergania właśnie tego modelu. Wydziergałam ją w 2011, czyli nosiłam się z zamiarem jej zrobienia 18 lat. Serwetka pełnoletnia :) Co się odwlecze to nie uciecze.
I jeszcze może kawałek wzoru w zbliżeniu:
Obie powstały z bawełnianej nici pod wymowną nazwą "Serwetkowa" nieistniejącego już
(i nieodżałowanego przeze mnie) jeleniogórskiego Aniluxu.
Cdn...
Jak czytam o tym singerze , tych włóczkach i wszelkich szydłach to jakbym do swojego dzieciństwa się przeniosła .... Rzec można żeśmy "naznaczone" zostały ;))) ... cudownie naznaczone ;)
OdpowiedzUsuńSerwety przepiękne ♥
Pozdrowionka
Nie wiem tylko, co miało większy wpływ na to "naznaczenie" - geny, czy atmosfera w domu :)
UsuńPiękne te serwety - szczególnie ta pełnoletnia :)))
OdpowiedzUsuńA co do posiadania takich szydełkowych rzeczy to mam dokładnie tak jak Ty. "Za młodych lat" nie wyobrażałam sobie, żeby takie coś leżało na moim stole - no obciach i żenada - a teraz i owszem kładłabym gdzie popadnie, na szczęście nie mam gdzie, więc jeszcze nie zrobiłam z domu muzeum koronczarstwa, ale lubię to robić, choćby i do szuflady :)
Czyli nie tylko ja tak mam? :) Też nie mam gdzie tego szydełkowego dorobku rozkładać, myślałam nawet nad tym, żeby pooprawiać w ramki i powiesić na ścianach ;)
UsuńPiękne te serwety.
OdpowiedzUsuńU mojej babci ja pamiętam tylko nogi od starego singera niestety ale szyłam z nią od małego.
Dziękuję, ten singer towarzyszył mi od małego. Nawet przez jakiś czas stał w moim pokoju, ale wtedy nie potrafiłam go docenić i myślałam tylko nad tym jakby się go pozbyć :)
UsuńPiękne serwety, podziwiam! :-) Moja mama haftowała :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję - przypomniałaś mi właśnie, że mam też całkiem sporo haftowanych drobiazgów. Kiedyś namiętnie krzyżykowałam :)
UsuńCuda, cudeńka, takie rzeczy mają swój niepowtarzalny czar i czy dziś czy za 10 lat - zawsze będą zachwycać!
OdpowiedzUsuńTo prawda, bo są przedmioty z duszą :)
UsuńPrzepiękne serwetki! Moje dzieciństwo też kręciło się koło singerki :) ale niestety była tylko do łatania, bo ani moja babcia ani mama nie potrafiły szyć, a szydełkować i robić na drutach uczyłam sie będąc przedszkolakiem hi hi hi
OdpowiedzUsuńTo gdzie żeś ty Kasiu załapałaś tego szyciowego bakcyla?
Usuńśliczne serwetki!! bardzo lubię takie klimaty i też mam kilka zrobionych, będę musiała je naciągnąć i je pokazać:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie wyciągnij i pokazuj. Szkoda, żeby takie rzeczy żółkły gdzieś po komodach i szufladach :)
UsuńPrzepiękne, uwielbiam takie kordonki, serwetki i serweteczki!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak mało osób je docenia. Jest tyle pięknych wzorów...
UsuńSerwety przepiękne.....uwielbiam rękodzieło.
OdpowiedzUsuńI jak widzę na "plich targach" jak ludzie pozbywają się takich cudeniek po parę groszy, podejrzewam znalezionych po babci na strychu, to naprawdę serce boli. Ktoś włożył tyle pracy....serca....a ktoś dostał lub znalazł i nie docenił.
W pewnej mierze wynika to zapewne z niewiedzy - nie doceniają, bo nie mają pojęcia jak pracochłonne są takie rzeczy. Ale ja cieszę się, że mogę wam swoje pokazać ze świadomością, że zostaną należycie docenione :) Dziękuję :)
UsuńPiękne serwety, masz czym się pochwalić. Naprawdę piękne. W prawdzie nauczyłam się robić na szydełku, jeszcze w podstawówce na zajęciach praktycznych ale jakoś nie ciągnie mnie do tego teraz.
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłam koronkę w chusteczkach. :)
A ja nawet zachowałam sobie kilka batystowych, ręcznie obrębionych koronką chustek na pamiątkę...
Usuń